Pomyliłeś się John



Staszek (nieaktywny) - Pn kwi 04, 2005 9:54 am
Pamietam Twoje słowa, że chrześcijaństwo się skurczy i przeminie.

I zawsze starałem się zrozumieć dlaczego tak powiedziałeś. Byłeś w środku histerii zwanej beatlemanią i wszystko widziałeś od środka.
Rzeczywiście mogłeś mieć bardzo mieszane uczucia, kiedy przywozili do Was chorych w nadziei, że Wasz dotyk jest uzdrowicielski.

A potem w Imagine, gdzie starałeś się wyobrazić sobie świat bez religii, a nad nami tylko niebo.
I znów starałem sie Ciebie zrozumieć, bo przecież ludzie mordowali się wzajemnie i mordują uznając innowierców za śmiertelnych wrogów.

Ale sorry John - pomyliłeś się.
Zło było jest i będzie, ale...

Obserwuję, jak chyba każdy reakcję świata po śmierci Jana Pawła II - kiedy w żalu i zadumie jednoczą się ludzie różnych wyznań i ci, którzy w nic nie wierzą.
I nie patrzę tak jak Ty pesymistycznie. Jasne za jakiś czas ludzie zapomną i wrócą do szarej rzeczywistości. Ale jeśli w każdym zakiełkuje choć jedno nowe ziarenko dobra, to i plon może być całkiem obfity.

Chyba i Ty zdumiałbyś się widząc jak stary fizycznie człowiek pociągnął za sobą miliony młodych. Mówił im bezkompromisowo jak żyć, trudne słowa, a jednak przychodzili. Mówił im przecież All You Need Is Love, ale jakże głębiej.

Wiem, że nie możesz już nic mi odpowiedzieć, ale musiałem Ci to napisać.

Staszek




greg - Pn kwi 04, 2005 11:12 am
And no religion too... czy jakies znaczenie ma to że Ojcie Święty był katolikiem...czy jakieś znaczenie ma to dla ludzi którzy go opłakuja, a katolikami nie są?? To jest coś ponad podziałami religijnymi..kult Wielkiego Człowieka- Jana Pawła II - miałeś rację John..nie religia jest ważna.. a idea i przesłanie, nadzieja i poswiecenie dla sprawy - słusznej sprawy.



palczak90 - Pn kwi 04, 2005 12:40 pm
Niebo wystarczy. Religia jest tylko sposobem zrozumienia, okiełznania nieskończonych, rozciągłych, wiecznych sił, które rządzą czasem i przestrzenią od zawsze i do zawsze. Uniwersalizm papieża polegał na tym, że on kochał świat i ludzi, bezgranicznie kochał życie. Niestety w religii katolickiej, jak i każdej innej (poza niebem) są różne trudne do zrozumienia decyzje, np. zakaz używania prezerwatyw, które każdego dnia oszczędzałyby setki ludzi przed zakażeniem HIV i śmiercią w cierpieniu za lat kilka, kilkanaście...
Ja wiem, cierpienie uszlachetnia, papież sam to pokazał w najpełniejszy sposób. Ale religia i niebo to nie do końca o samo. I dla mnie wystarczyłoby niebo.



Michelle - Pn kwi 04, 2005 1:31 pm
Może, gdyby John żył trochę dłużej, w czasie pontyfikatu (tylko dwa lata żył, gdy papieżem był Jan Paweł II) to inaczej patrzyłby na sprawy religii.
Cóz nigdy się nie dowiemy. Mnie zawsze w głębi duszy trochę bolały jego niektóre (powtarzam niektóre) wypowiedzi na tematy religijne.
Cóż mogę jeszcze powiedzieć ? Milczenie jest złotem, więc już się zamykam...




Kasia - Pn kwi 04, 2005 2:53 pm
Może, gdyby John żył trochę dłużej, w czasie pontyfikatu (tylko dwa lata żył, gdy papieżem był Jan Paweł II) to inaczej patrzyłby na sprawy religii



Michelle - Pn kwi 04, 2005 3:28 pm

Może, gdyby John żył trochę dłużej, w czasie pontyfikatu (tylko dwa lata żył, gdy papieżem był Jan Paweł II) to inaczej patrzyłby na sprawy religii.

Przytoczę słowa, jakie wypowiedział Elliot Mintz w audycji „In My Life” :
„ Chciałbym teraz dodać pewną informację, informację, która dla niektórych osób może okazać się ważna. W ciągu ostatnich lat życia John zastanawiał dużo się nad swoim stosunkiem do Chrystusa i znajdował się pod wpływem podstawowych zasad chrześcijaństwa. Był taki jeden szczególny kaznodzieja występujący w telewizji, nie wymienię jego nazwiska, ale Yoko wie kogo mam na myśli, którego John oglądał a jego programy robiły na nim duże wrażenie, rozmawiał z nami o tym z obojgiem.”
Wszystko wskazuje na to, że tym kaznodzieją był Billy Graham, dodam jako ciekawostkę.

Pozdrawiam
Kasia



_Ania_ - Pn kwi 04, 2005 4:35 pm
Dziękuje ci Kasiu za ten cytat- zrobił na mnie wrazenie-szczególnie w Tych Dniach, kocham Johna ale kocham i papieża- i przyznam ze tez zastanawiałam się jak pogodzić to wszystko zeby całkowicie mi się nie pomieszało- zeby wyciągnąc z ich postaw to co mnie najbardziej cieszy, porywa, sprawa ze czuję się inna, lepsza sama w sobie- dlatego wielkie dzięki

P.S. jak juz zaczęłam tak refleksyjnie- a ostatnie dnia skłaniają(przynajmniej mnie) to refleksji- mam pytanie-czego boicie sie po smierci Jana Pawła II??? czy wogóle czegoś???

P.S. aha- tak pierwsze co mi przyszło do głowy kiedy ogladałam relacje na amerykańskich stacjach(chociaż juz dawno o tym wiedziałam-ale teraz rzuciło mi sie to w oczy) nasi Wielcy noszą święte imiona.... John Paul



Staszek (nieaktywny) - Pn kwi 04, 2005 7:37 pm
Pisząc pierwszy tekst nie zamierzałem deprecjonować Johna.
Taraz nasuwa mi sie kilka uwag:
Greg i Palczak
Nie wspominałem ani słowem o religii katolickiej, lecz ogólnie o chrześcijaństie.

Michelle i Kasia
Też zastanawiałem się, co byłoby, gdyby John żył dłużej.
Nieraz w swoim życiu obrażałem się na Pana Boga i zdarza mi się to jeszcze dziś , kiedy nie potrafię sobie wytłumaczyć tego, co dzieje się na świecie.
Być może John też się obraził za swoje dzieciństwo, za utratę matki wkrótce potem jak ja odzyskał, a może również za świat jaki go otaczał.

Ania

Od wielu lat słucham Fab4 i w żaden sposób nie wpłynęło to negatywnie na moją osobowość.
I nieraz sam do siebie mówię sorry John, sorry Paul, sorry George - nie zgadzam się z Wami.
Tak więc Aniu spokojnie słuchaj muzyki, a z pozostałej otoczki wybieraj według własnego sumienia. I na pewno wszystko bedzie O.K.

Pozdrawiam wszystkich Staszek

P.S. Nurtuje mnie jeszcze jedna rzecz, dlaczego Paul nigdy nie spotkał się z papieżem.



greg - Pn kwi 04, 2005 7:46 pm

Greg i Palczak
Nie wspominałem ani słowem o religii katolickiej, lecz ogólnie o chrześcijaństie.



Oj Staszku ... równie dobrze możesz zastapic słowo katolik słowem chrzescijanin w moim tekscie, nie zmieni to sensu



Michelle - Pn kwi 04, 2005 10:20 pm

Dziękuje ci Kasiu za ten cytat- zrobił na mnie wrazenie-szczególnie w Tych Dniach, kocham Johna ale kocham i papieża- i przyznam ze tez zastanawiałam się jak pogodzić to wszystko zeby całkowicie mi się nie pomieszało- zeby wyciągnąc z ich postaw to co mnie najbardziej cieszy, porywa, sprawa ze czuję się inna, lepsza sama w sobie- dlatego wielkie dzięki

P.S. jak juz zaczęłam tak refleksyjnie- a ostatnie dnia skłaniają(przynajmniej mnie) to refleksji- mam pytanie-czego boicie sie po smierci Jana Pawła II??? czy wogóle czegoś??

P.S. aha- tak pierwsze co mi przyszło do głowy kiedy ogladałam relacje na amerykańskich stacjach(chociaż juz dawno o tym wiedziałam-ale teraz rzuciło mi sie to w oczy) nasi Wielcy noszą święte imiona.... John Paul


Mi też to się rzuciło w oczy, gdy oglądałam wystąpienie Georga Busha ale......nie wiedziałam czy wypada o tym napisać

Trzeba pamiętać, że Beatlesi byli "tylko" ludźmi i popełniali w swoim życiu (tak nie bójmy się tego przymiotnika!) POWAŻNE błędy, co nie oznacza, że musimy podążać ich śladem. Papież był/jest kimś innym....wybranym przez Boga a więc dla mnie dużo mądrzejszym i większym wzorem co do postępowania w życiu niż FabFour.
I (nigdy nie zaczynaj zdania od "I" ) tak Staszku, zgadzam się z tobą.....to jaki uraz John miał do chrześcijaństwa wynikało niewątpliwie (a przynajmniej znacznie) z jego dzieciństwa, które nikt nie uznałby za różowe. Masz też rację w innej kwestii: Musimy wybierać z ludzi te najlepsze wzorce i podążać tylko za tym co było godne. To, iż lubimy/kochamy/uwielbiamy The4 Beatles nie oznacza, że w każdej kwestii mieli oni słuszność...



_Ania_ - Wt kwi 05, 2005 5:21 pm
Mi też to się rzuciło w oczy, gdy oglądałam wystąpienie Georga Busha ale......nie wiedziałam czy wypada o tym napisać



Michelle - Wt kwi 05, 2005 5:35 pm

Mi też to się rzuciło w oczy, gdy oglądałam wystąpienie Georga Busha ale......nie wiedziałam czy wypada o tym napisać

stwierdziłam tylko ze noszą święte imiona- nie że są swiętymi, nigdy nie byli i nigdy nie będą... a czy wypada o tym pisać? mysle ze to niczemu nie szkodzi- ja sie usmiechnęłam do siebie kiedy sobie o tym pomyslałam więc i to jest dobre



Tomek - Cz kwi 07, 2005 5:46 pm
ja mysle że John sie pogodził z Bogiem i jestem tez zdania że tego Boga gdzies próbowal odnaleźc

Pozdrawiam Tomek



piotr-ek - Pt kwi 08, 2005 9:50 am
Moim zdaniem to jest troszkę inaczej. Relacje John <> Bóg miały taki charakter nie bez powodu. Aby zrozumieć postawę Johna należy pamiętać jak trudne miał dzieciństwo (brak rodziców, kłopoty w szkole), nałogi w które popadał (myslę, że nie brał dragów ot tak lecz właśnie z zagubienia w świecie). W wywiadach wielkrotnie przytaczał jak ciężką szkołę życia musiał przejść. Napewno odbiło się to mocno na nim samym, co wpłynęło na taki jego typ charakterologiczny. Nikt mu nie wskazał drogi do Boga (jakiegokolwiek - katolickiego, protestanckiego) a umysł dzieco po takich przeżyciach musiał kogoś obarczyć winą. Więć w myśł zasady, że "wszystko jest od Boga", John uwierzył że Bóg jest zły albo że Go nie ma...

A myślicie, że inne dzieci czy młodzież po identycznych przeżyciach zachowywały by się inaczej ? Pewnie podobnie...Miał talent, kasę ale miał tez świadomośc, że życie wielkrotnie kopało go po tyłku. Był nieśmiały i zamkniety w sobie....



Michelle - Pt kwi 08, 2005 11:11 am

Moim zdaniem to jest troszkę inaczej. Relacje John <> Bóg miały taki charakter nie bez powodu. Aby zrozumieć postawę Johna należy pamiętać jak trudne miał dzieciństwo (brak rodziców, kłopoty w szkole), nałogi w które popadał (myslę, że nie brał dragów ot tak lecz właśnie z zagubienia w świecie). W wywiadach wielkrotnie przytaczał jak ciężką szkołę życia musiał przejść. Napewno odbiło się to mocno na nim samym, co wpłynęło na taki jego typ charakterologiczny. Nikt mu nie wskazał drogi do Boga (jakiegokolwiek - katolickiego, protestanckiego) a umysł dzieco po takich przeżyciach musiał kogoś obarczyć winą. Więć w myśł zasady, że "wszystko jest od Boga", John uwierzył że Bóg jest zły albo że Go nie ma...

A myślicie, że inne dzieci czy młodzież po identycznych przeżyciach zachowywały by się inaczej ? Pewnie podobnie...Miał talent, kasę ale miał tez świadomośc, że życie wielkrotnie kopało go po tyłku. Był nieśmiały i zamkniety w sobie....


Zgadzam się całkowicie. Trochę się interesuję psychologią i też uważam, że właśnie z powodu (głównie) takiego a nie innego dzieciństwa John miał takie podejście do Boga i religii. Co prawda gdyby zbadać szczegółowo to można byłoby się dopatrzyć jeszcze innych źródeł takiego podejścia jak np. tak wielka i można by powiedzieć dosyć nieoczekiwana sława, potem beatlemania itd. itp.



Michelle - Pt kwi 08, 2005 12:10 pm

ja mysle że John sie pogodził z Bogiem i jestem tez zdania że tego Boga gdzies próbowal odnaleźc

Pozdrawiam Tomek


Chciałabym w to wierzyć...zwłaszcza, że na parę lat przed śmiercią (mam takie wrażenie) nieco się uspokoił i nawet spotkałam się z niektórymi takimi jego wypowiedziami, gdzie mówi, że jest wierzący, pomimo pozorów, które mogłyby świadczyć odwrotnie.



hera - Pn kwi 11, 2005 2:14 pm
najbardziej mi sie smiac chce (a w zasadzie plakac) gdy po smierci Papieza w radio lecialy niezle kawalki bo stare a tu nagle Imagine ..and no religion too... widac jak kto slucha..nie na temat..trza znac tych kilka slow z anglika by nie zrobic takiej lipy po raz drugi..choc juz nigdy taka chwila sie niepowtorzy.



Lucek - So kwi 16, 2005 7:25 pm
Nie sądze, żeby John się pomylił. Mieszkamy w jednym z najbardziej katolickich krajów w Europie i nie możemy obiektywnie się wypowiadać na temat rozwoju czy tez upadku chrześciwjaństwa. Co do piosenki Imagine, to świat w niej przedstawiony jest utopią. Nie wiem jak Wy ale ja chciałbym żyć w takim świecie . Pozdrawiam!



Lucek - So kwi 16, 2005 7:34 pm

najbardziej mi sie smiac chce (a w zasadzie plakac) gdy po smierci Papieza w radio lecialy niezle kawalki bo stare a tu nagle Imagine ..and no religion too... widac jak kto slucha..nie na temat..trza znac tych kilka slow z anglika by nie zrobic takiej lipy po raz drugi..choc juz nigdy taka chwila sie niepowtorzy.

Ja miałem dokładnie odwrotne odczucia.



hera - N kwi 17, 2005 11:30 am
mozesz mi wierzyc lub nie ale ta piosenka jest dla mnie hymnem..a tu nagle dwa zupelne przeciwienstwa z jednej strony John spiewa ze nie ma religii a z drugiej Papiez mowi zeby wierzyc w Jezusa..jestem wierzaca a wiec to zestawienie mi sie nie spodobalo..ja tak to odczulam..John byl nie wierzacy ale i tak go szanuje..i rowniez chcialabym zyc w takim swiecie., nierealnym bo nierealnym ale pieknym..czlowiek zawsze w cos wierzy, jak nie w Jezusa to w slowa..taka jest ludzka natura musi w cos wierzyc..



greg - N kwi 17, 2005 1:00 pm
no dobra, ... ale czy te SZCZEGÓŁY są istotne?? mi wydaje sie że w tej piosence wyrażenie no religion symbolizuje brak konfliktów zwiazanych z religia i różnicami miedzy ludzmi w tej kwestii... Ogolnie Imagine jest o jdnoczeniu sie ludzi, a ze nie mozesz nikogo przekonywać że masz racje i tylko Twoja wizja Boga jest prawdziwa, to stwierdzenie no religion nie oznacza , wedlug mnie , no God.

Mi takze ta piosenka nie wydaje sie niestosowna do sytuacji i bardzo sie ucieszyłem gdy ją usłyszałem po śmierci Papieża w jakiejś ze stacji. Ogólnie jak powiedziałem chodzi o jedność... all the people living life in peace, no need for greed, no hunger ... czy nie tego też pragnął Jan Paweł II??



beatle - N kwi 17, 2005 7:10 pm
Staszek napisał: "Chyba i Ty zdumiałbyś się widząc jak stary fizycznie człowiek pociągnął za sobą miliony młodych."

Właśnie...cały świat zapłakał nad świętym człowiekiem, ale czy w nawiązaniu do chrześcijaństwa? nie wydaje mi się, bowiem prawdziwy chrześcijanin nie płacze po zmarłym, lecz raduje się, iż odszedł on do lepszego życia...wierzę, że w tym lepszym świecie John a w szczególności George spędzą wiele godzin na rozmowach o miłości...



Pawel - Pn kwi 18, 2005 12:08 pm
Ten tydzień żałobny był niesamowity, szczególnie jak siedziało się w domu przed telewizorem i oglądało się te wszystkie relacje, lub gdy brało się udział w nabożeństwach i modlitwach, wydawać się mogło, że nastała jakaś dobra rewolucja...
Natomiast, ja sporo jeździłem samochodem po mieście, i mam wrażenie, że zwykłe chamstwo i brak kultury miało się w najlepsze, pomimo tych żałobnych wstążek przywiązanych do anten

Sąsiad z góry ma na balkonie do dziś flagę z czarną wstążką, ale to jak potraktował mnie, nowego lokatora, budzi odrazę...

Nie wiem na ile ludzie naprawdę coś poczuli i chcą coś zmienić, a na ile wpadli w ogólnonarodowy pęd do wywieszania czarnych wstążek...?
Myślę, że jak zawsze, 90% zachowań jest na pokaz



Michelle - Pn kwi 18, 2005 12:16 pm

Ten tydzień żałobny był niesamowity, szczególnie jak siedziało się w domu przed telewizorem i oglądało się te wszystkie relacje, lub gdy brało się udział w nabożeństwach i modlitwach, wydawać się mogło, że nastała jakaś dobra rewolucja...
Natomiast, ja sporo jeździłem samochodem po mieście, i mam wrażenie, że zwykłe chamstwo i brak kultury miało się w najlepsze, pomimo tych żałobnych wstążek przywiązanych do anten

Sąsiad z góry ma na balkonie do dziś flagę z czarną wstążką, ale to jak potraktował mnie, nowego lokatora, budzi odrazę...

Nie wiem na ile ludzie naprawdę coś poczuli i chcą coś zmienić, a na ile wpadli w ogólnonarodowy pęd do wywieszania czarnych wstążek...?
Myślę, że jak zawsze, 90% zachowań jest na pokaz


Ja niestety też mam takie wrażenie Jeśli wcześniej ludzie nie potrafili być dla siebie mili, to nie sądzę, że to wydarzenie ich zmieni. Spotykam się z nielicznymi wyjątkami, ale kto wie ile to potrwa Kiedy ktoś przy mnie rozmawia o papieżu to zalewa się łzami i stara się być dla ciebie miłym, ale gdy parę minut później rozmawiamy już o czymś innym, to wrzeszczy, wyzywa, poniża. Świata nie zmienisz, możesz zmienić tylko siebie (a to już i tak dużo ).



beatle - Pn kwi 18, 2005 4:00 pm
Macie rację...łatwiej uwierzyć w to, że ponad nami jest coś więcej niż tylko chmury (wybacz John:) ) niż w to, że ludzie staną się lepsi...



Pawel - Pn kwi 18, 2005 4:08 pm
Był taki facet o imieniu Tomasz, który nie wierzył.
Nie uwierzył nawet gdy zobaczył zmartwychwstałego Jezusa.
Dopiero gdy Jezus do niego przemówiłi pozwolił dotknąć swych ran, Tomasz uwierzył.
Świadczy to o tym, że od zarania dziejów trudno było liczyć na spontaniczną zmianę ludzkich nawyków, przyzwyczajeń i zachowań.
Nie wiem co by się musiało stać, by na świecie znikło chamstwo, zachłanność, zawiść, itp?
Oczywiście wydarzenia ostatnich tygodni (zachowanie ludzi) napawa optymizem, bo coś jednak drgnęło
ale nie wiem co by musiało się wydarzyć tak naprawdę, żeby ludzie stali się lepsi jakoś tak masowo i w krótkim czasie.
W praktyce, ludzie nigdy nie będą inni niż tacy jakimi zawsze byli. Tak było, jest i będzie na wieki. Taka bowiem jest ludzka, grzeszna natura.
(ale miło jest patrzeć jak chociaż na jeden tydzień spora część społeczeństwa robi coś razem )



Gość - Pn kwi 18, 2005 6:51 pm
Mówiłem, że to obłuda. Mówiłem. Jak widzę te zdjęcia w oknach, flagi, czarne wstążki... mam takie przedziwne uczucie odrazy. Dziwne zaiste... do tej pory mieli w nosie, to co mówił ten człowiek, a teraz? "Papież mówił, żeby wybaczać" - mądrzy się ktoś, żeby za chwilę obmyślać zemstę dla bliźniego. Farsa.

Tygodniowa żałoba, nabożeństwa, lampki na ulicach Jana Pawła, świeczki w oknie, zgaszone światła (dzięki wielkie za te łańcuszki smsowe i emailowe - bardzo je kocham, niestety natychmiast je wyrzucam), czarno-białe oblicza portali internetowych, papieskie okładki wszystkich czasopism, nawet tych wszystkich brukowców, które na codzień atakują i doszukują się sensacji.

I niestety prawie wszystkie akty miłosierdzia przypisywane są śmierci TEGO człowieka. Poczyniłem pewien krok "ku lepszemu". Cieszę się bardzo z tego powodu, ale niektórzy z Was myślą, że to pod wpływem TEJ śmierci.
A właśnie, że gówno prawda, mówię Wam. Zrobiłem to dla siebie.

Pozdrawiam
gietek



Michelle - Pn kwi 18, 2005 7:10 pm
Ja już widzę jak za miesiąc ci sami kibice, którzy jeszcze jakiś tydzień temu wiązali szaliki będą się okładali pięściami i pod koniec meczu zatłuką Bogu ducha winnego chłopca, który przyszedł na mecz swojej ulubionej reprezentacji po to by dopingować swoich ulubieńców, a nie po to by wszczynać kłótnie Za 2 miesiące WSZYSTKIE dzienniki i czasopisma zapomną kim był Jan Paweł II. Niedobrze mi, gdy poszczególni dziennikarze wypowiadają się o Ojcu Świętym, choć nie mają o Nim zielonego p0ojęcia (bo zainteresowali się teraz, kiedy temat stał się "popularny"). Spotykam ludzi na przystanku, słucham o czym rozmawiają (najczęściej wrzeszczą, żeby wszyscy słyszeli ) i budzi to we mnie odrazę. A dlaczego??? Bo powtarzają te same zdania - slogany, które słyszę już od trzech tygodni. Śmieszne, że jakoś nigdy nie słyszałam podobnych mądrości, przed chorobą i śmiercią papieża. Dlatego ja sama nie czuję się bez winy. Bo tez pewne rzeczy uświadamiam sobie za późno, ale jeśli na prawdę będę chciała coś w sobie zmienić, to nie po to by pokazać to ludziom. Zrobię to raczej po cichu i na pewno po całym tym "szumie".
Te same chłopaki, którzy podczas "białego" marszu gadali o takich rzeczach, od których głowa puchła, po dotarciu do katedry przyjmowali komunię. Po prostu wielka żenada.
Moja mama, kiedy jej mówiłam jak za miesiąc będzie wyglądał ten "pokój" kibiców (nie mówię tu o nielicznych wyjątkach) denerwowała się (najwidoczniej chciała w to wierzyć). Miesiąc jeszcze nie minął, a po przeczytaniu gazet już przyznaje mi rację



beatle - So kwi 23, 2005 10:46 am
Staszek napisał:
P.S. Nurtuje mnie jeszcze jedna rzecz, dlaczego Paul nigdy nie spotkał się z papieżem.

hmm...myślę, że głównym powodem tego był fakt, że Paul koniec końców jest anglikaninem-protestantem a jako taki uznaje za głowę kościoła królową. Z drugiej strony papież spotykał się z ludźmi różnych wyznań a Paul raczej ortodoksyjnym anglikaninem nie jest...



beatle - So maja 07, 2005 8:33 am
Staszku!
Spoglądam na naszą rzeczywistość z pewnego dystansu, już nastroje się wyrównały,opadły emocje, wyschły łzy, pogodziliśmy się już z odejściem Jana Pawła II...jeszcze miesiąc temu sam zupełnie inaczej widziałem tą sprawę, ale dziś gotów jestem powiedzieć: miałeś rację John...