Ostatnio oglądane anime



Solar - Pt wrz 26, 2008 8:07 am
Parę minut temu obejrzałam ostatni odcinek Paranoia Agent.
Zabierałam się do tego anime chyba ze trzy razy, za każdym razem kończyło się porzuceniem jej po 1 odcinku.

Prawdę mówiąc, oczekiwałam czegoś lepszego. Znudziło mnie jak jasna cholera. Fatalny był bodajże 4 odcinek, w którym detektywi przesłuchują uzależnionego od gier fantasy chłopca. Czułam zażenowanie, patrząc na ich głupawe przygody.

Pod koniec serii zastanawiałam się, dlaczego niby śmierć małego pieska miałaby być przyczyną stworzenia potwora ganiającego po mieście, jakim był Shonen Bat. Nie wiem sama... Może po prostu tak dużo ludzi miało poczucie winy, że ten jeden przypadek przepełnił czarę i wyszło... coś takiego? A może tylko dziecko mogło stworzyć tak silną iluzję, bo jego uczucia są czyste i przez to nie potrafi zahamować strachu?

Parsknęłam śmiechem tylko raz - rozbawiła mnie historia chłopca, któremu z głowy wypadały (dosłownie) informacje, których uczył się na sprawdziany. Wiem, że to prymitywny humor, ale nie mogłam się powstrzymać, kiedy usłyszałam odgłos wymiotowania

Fabuła fabułą, najbardziej mnie momentami odrzucała grafika - brzydkie to to i groteskowe. W każdym odcinku jakaś postać szczerzy obleśnie zęby. Patrzenie na to przypominało mi czasy, kiedy jako dziecko leżałam z ostrą grypą i od oglądania telewizji mdliło mnie. Tu odczucia były takie same.

Wiem, że może to być niesprawiedliwa ocena, ale ja bym temu wystawiła ocenę 5/10.




Sir_Ace - Pt wrz 26, 2008 10:41 am

Prawdę mówiąc, oczekiwałam czegoś lepszego. Znudziło mnie jak jasna cholera. Fatalny był bodajże 4 odcinek, w którym detektywi przesłuchują uzależnionego od gier fantasy chłopca. Czułam zażenowanie, patrząc na ich głupawe przygody.

Też zabierałem się za to kilka razy. Moim szczytowym 'osiągnięciem' był przytoczony czwarty odcinek. To nie było tak, że seria mnie odrzucała. Wszystko było znośne. Najgorsze, że nie znalazłem żadnego elementu, który wołałby do mnie "Jeszcze jeden odcinek...". Niby mamy jakąś tajemnicę, ale tak na dobrą sprawę wcale nie byłem ciekawy, co się za tym wszystkim kryje. Powiedziałem sobie "A co mi tam..." i sięgnąłem po coś ciekawszego. Może kiedyś znów spróbuję, ale jak na razie się na to nie zapowiada.



Luik - So wrz 27, 2008 10:28 am
No i właśnie skończyłem oglądać Zero no Tsukaima 3. I nie jestem zadowolony. Przed obejrzeniem myślałem, że to będzie kolejny tytuł, który trafi na listę ulubionych, a się okazało, że 3 seria to niestety duży zawód. W porównaniu z poprzednimi jest słabiutko. Poziom humoru znacznie się obniżył (tak wiem, że nigdy nie był jakiś specjalnie wysoki, ale śmieszył, a nie żenował), a nie zrekompensowano tego ani lepszą fabułą, ani chwytającym za serce dramatyzmem. Po tym co widziałem w 2 poprzednich seriach spodziewałem się świetnej rozrywki, a dostałe coś, co można nazwać zaledwie średnim. Moja ocena to 7/10, ale i tak chyba zawyżam z powodu sentymentu do tego anime.
Zdaje się,k że ci nie będący mocno przywiązani do Zera mogą sobie spokojnie odpuścić.

Wielka szkoda, zmarnowano naprawdę dobrą okazję.
Pozostaje tylko liczyć, że poprawią to w 4 odsłonie



Dark Rael - So wrz 27, 2008 10:59 am
To kiepsko. Ja choc juz nie siegam po takie anime, skusilem sie na drugi sezon. Smieszylo niewiele, ale byla znowu niezla fabulka, zakladajac ze haremowki maja fabule - ta wyjatkowo jakąś miala, co spowodowalo ze nie musiala jechac bez przerwy na baka inu No i wprost uwielbiam krolowa, jest taka slodka, ze po prostu wzdycham kiedy tylko sie pojawi No co sie tak patrzycie? nie wolno?!

Dlatego szkoda ze trojka taka, nie siegne juz wobec tego po nia. Juz i tak zdenerwowal mnie motyw z finalu zmartchwywstanie saita Myslalem za kogos ukatrupie.




h43m - So wrz 27, 2008 9:10 pm
ZnT? Powiedziałbym, że największa frajda skończyła się po pierwszej serii. Trzecią odsłonę obejrzałem z sentymentu do poprzednich części, lecz wiele się po tym nie spodziewałem. Skomentuję tylko jedno: na plus wyszło Kugimiyi męska (chłopięca jak kto woli) rola w Nabari no Ou i podobną, lecz krótką rólkę w Wagaya no Oinari-sama, gdzie grała nieco niższym głosem niż zwykle jednocześnie nieco poprawiając swój głos w tej tych właśnie momentach. Różnica? Teraz brzmi bardziej tsundere, a mniej loli.
No i pocieszenie dla Raela: w trzeciej części, księżniczka dostaje szansę w haremie - scena pocałunku z głównym bohaterem



Matrixen - N wrz 28, 2008 9:25 am
Długo nie pisałem, ale za to mam teraz o czym pisać

Spiral - Hmmm jak opisać to anime? Detektyw, dziewczynka która jest istną bazą danych xD, jakieś dzieci ostrza, które sprawdzają pewność siebie naszego detektywa. Logika, dedukcja to atut tego anime. Dla fanów intryg tytuł ten moża przypaść do gustu bo cieńko nie jest.

Azumanga Daioh... Wszyscy chwalą to anime i chwalą ... No dobra zabiorę się za nie... I spodziewałem się czegoś dużo lepszego... dla mnie to średnia komedyjka która nie za bardzo przypadłą do gustu w porównaniu takich tytułów jak School rumble Lucky star GTO czy nawet Ouran high School. Jak dla mnie takie sobie...

Eureka Seven - OO to jest fajne dopiero 50 epów dobrej zabawy mechy na deskach surfingowych i przy tym SuperCar- Storywrite Achhh, ALE!! Nie wiem czemu, ale anime jest podobne do Evangeliona... Można by naprawdę dużo podobieństw napisać... Anime jako można dobrze przyrównać to Evangelion bez dużego psycho bełkotu ... ( bo są momenty które poruszają psychologie szczególnie rentona któy tak jakby jest odpowiednikiem naszego bohatera z Evangeliona ale z uśmiechniętą twarzą i jest bardziej barwna )



edo - N wrz 28, 2008 6:37 pm

Też zabierałem się za to kilka razy. Moim szczytowym 'osiągnięciem' był przytoczony czwarty odcinek.
A myślałam, że tylko ja nie skończyłam PA. Nie odrzuciła mnie nawet grafika (jak dla mnie mogła być), ale jakaś przesada w nastroju. Nawet dokładnie nie pamiętam. BTW A czwarty nie był przypadkiem o szemranym policjancie? Bo też na nim poprzestałam;)

Już dłuższy czas temu skończyłam Makai Senki Disgaea. Nawet z lekkim znużeniem, o dziwo. Właściwie pomysł, bohaterowie, sceneria w sam raz na lekką komedyjkę, ale niestety niezbyt mnie bawiła. I cały czas miałam to nieznośne uczucie, że gdyby twórcy poszli o jeden krok w inną stronę, to seria mogłaby mnie rozśmieszyć. Niepodobały mi się niektóre efekty graficzne (zwłaszcza używanie mocy), muzyka spełniała swoje zadanie, poza paroma utworami z końcowych odcinków, które mnie rozdrażniły. Spodziewałam się miłej niespodzianki, a teraz muszę stwierdzić, że jak dla mnie seria słabiutka.



Ximinez - N wrz 28, 2008 7:48 pm
Po kolei:
Ouran High School Host Club - czyli pierwsze shojo mojego życia Nie wiem jak to opisać dokładnie, bo na gatunku znam się jak na wspinaczce wysokogórskiej. Podobało mi się. Było ciekawie, śmiesznie, wątek romantyczny nie był natarczywy. Ogladało mi się to bardzo przyjemnie (prawie cały czas miałem banana na twarzy). Nie potrafie tego określic, przy żadnej innej serii nie miałem tego typu uczucia - bardzo miło spędzony czas przed monitorem. I wspaniała muzyka.

Zero no Tsukaima skończyło się dla mnie na scenie z Luise w podartym ubraniu z pejczem w ręku siedzącej na Saicie (S2E1 jeśli dobrze pamiętam) Dalej już tendencja zniżkowa i brak świeżych pomysłów. Dobrze, że sezony są krótkie i nie męczą za bardzo podczas oglądania. Ogólnie ciekawy pomysł z samym chowańcem, pare dobrych gagów (i apetyczna księżniczka (sic!)). Po prostu przyjemna haremówka w otoczce fantasy.

Code Geass: Najlepsze anime sezonu. Pod pewnymi aspektami lepszy od Death Note. Ładna kreska, kolorki, sporo postaci (zawsze wliczam to in plus), akcja, wiecej akcji, roboty, zawiła fabuła, krew, C.C. i Karen ( ). Najmocniejszy punkt serii jest przy okazji jej największą bolączką: siła tego serialu w moim odczuciu leży w ciągłym zaskakiwaniu widza nowymi wydarzeniami i hurtowo serwowanym, poważnymi zwrotami akcji (czasem po 3-4 takie sytuacje na odcinek) - cały czas coś się dzieje, człowiek czeka co się zaraz stanie... no właśnie... takie czekanie 'co scenarzysci odwalili w nowym odcinku' po pewnym czasie robi się męczące, nic nie jest pewne, a zachowania postaci czasami (często) zakrawają na absurd.Nie raz miałem wrażenie, że co wydarzenie skrypt był tworzony przez inną osobę, która nie raczyła przeczytać wypocin swojego poprzednika. Suzaku z Lulu prawie się pozabijali tylko po to, żeby w kolejnym ujęciu robić za najlepszych kumpli. To samo ze zgonami kilku postaci i reakcjami Leloucha na nie - zaraz po fakcie i scenę później. No i w końcu mamy antybohatera z prawdziwego zdarzenia ^^ edit: Pomimo ww wad seria jest jak najbardziej godna polecenia.

Ostatnio jeszcze machnąłem Gantza... Przyznaje bez bicia, że qpa to jakich mało: w skrócie krew i cycki okraszone kretyńskimi dialogami i bandom najbardziej debilnych bohaterów jakich ziemia nosiła. Nie wiem czy ktoś z nich słyszał o instynkcie samozachowawczym (sytuacja: wielki zły kosmita rozerwał na kawałki wszystkich moich towarzyszy, teraz idzie w moją stronę, bynajmniej nie zaprosić na kawę i ciastka, a ja jestem hipisem z dupnym karabinem w garści i zastanawiam się nad sensem życia. Kosmita oczywiście jest na tyle cierpliwy, że poczeka 4 odcinki aż skończę monolog zanim się do mnie dobierze). A zresztą sami kosmici? jakaś cebula, kurczak i kilka posągów. Brakowało gumowych kaczek i mydelniczki. Może ktoś by się zdecydował na konwencje tego serialu bo nie wiem czy to komedia, hentai czy kino gore. Ale jak mawiają niektórzy znawcy: 'Czyni ludzi lepszymi' /sarcasm



Manni - Śr paź 08, 2008 9:07 pm
Planetes - obejrzałem z wielką przyjemnością, bo postaci są naprawdę sympatyczne, a wykonanie staranne i pomysłowe. No i pojawia się kilka poważnych pytań o przyszłość ludzkości i sens podróży kosmicznych, plus uniwersalne przemyślenia na temat życiowych priorytetów, spełniania marzeń za wszelką cenę, wbrew moralności i dotychczasowym przekonaniom. Wrażenie robi świetny wątek romantyczny i fakt, że tak naprawdę żadna postać nie stoi tu w miejscu, bo od momentu pojawienia się Tanabe w ten czy inny sposób bohaterom zmienia się sposób widzenia rzeczywistości. Naprawdę polecam, lekka i przyjemna, a do tego niegłupia seria.

A teraz zamierzam obejrzeć "Boogiebob Phantom" - opis doktora narobił mi smaku, szykuje się coś niezwykłego...



sketch - Cz paź 09, 2008 11:37 am
Staje w obronie Paranoia Agent, bo aż mnie ciarki przechodzą jak widzę te wasze krytyczne uwagi . Odcinek, w którym wkraczają w świat RPG jest przecudowny (i to nie tylko z punktu widzenia osoby, która z tego typu grami coś tam miała wspólnego), ale mój ulubiony to ten z trójką samobójców- absolutnie wspaniały do samego końca i dobrze przemyślany, co w ostateczności daje taki efekt, że na naszą zbiorową grupkę oglądaczy raptem dwie osoby z sześciu zorientowały się, w którym momencie bohaterowie giną i że giną w ogóle.
Śledzenie historii tych pojedynczych paranoi, które ostatecznie kumulują się w hiper-zbiorową paranoję było bardzo wciągające.

A żeby zbytnio nie odchodzić od tematu: obejrzałam Itazura na kiss. Wszystkim paniom polecam, bo z doświadczenia widzę, że panów zbytnio nie kręci, a panie się i pośmieją i powkurzają i po pociągają nosem może



Sir_Ace - Pt paź 10, 2008 7:52 pm
O Code Geass:

siła tego serialu w moim odczuciu leży w ciągłym zaskakiwaniu widza nowymi wydarzeniami i hurtowo serwowanym, poważnymi zwrotami akcji (czasem po 3-4 takie sytuacje na odcinek) - cały czas coś się dzieje, człowiek czeka co się zaraz stanie... no właśnie... takie czekanie 'co scenarzysci odwalili w nowym odcinku' po pewnym czasie robi się męczące /sarcasm

Na początku też miałem ten problem. Po prostu działo się zbyt wiele, natłok zdarzeń i postaci był zbyt ogromny. Potem jednak dobiegłem do odcinków wychodzących na bieżąco. Jeden ep na tydzień-dwa tygodnie i wszystko jest cacy. Za chwilę zabieram się za odcinek finalny. Zapowiada się na prawdziwą ucztę.

A ze staroci Golgo 13 - Profesjonalista. Brakowało mi takich produkcji. Twarde, męski kino ze świetną muzyką. Sama kreska i animacja mimo wieku wcale mnie nie odrzucają (wytrzymałem pierwszego Gundama, wytrzymam wszystko ). W sam raz na przerwę między lekkimi szkolnymi komedyjkami i ambitnym cyberpunkiem



Manni - So paź 18, 2008 5:11 pm
W pełni podpisuję się pod słowami sketch - "Paranoia agent" to jedna z najbardziej intrygujących serii, jakie miałem okazję oglądać. Rewelacyjne studium paranoi, nierzadko zahaczające o inne istotne problemy naszej cywilizacji. Wyjątkowa rzecz, a do tego doskonale zrobiona.



Sir_Ace - N paź 19, 2008 1:26 pm

Rewelacyjne studium paranoi, nierzadko zahaczające o inne istotne problemy naszej cywilizacji. Wyjątkowa rzecz, a do tego doskonale zrobiona.

A widziałeś Sayonara Zebutsou Sensei? Osobiście wolę ukazywanie paranoi, dziwactw i chorób społeczeństwa w tonacji czarnej komedii. Samej 'swietności' PA nie neguję, musiałbym przedtem obejrzeć całość, co pewnie kiedyś nastąpi (stosik "do oglądnięcia" topnieje w oczach)



Manni - Pn paź 20, 2008 9:50 pm
A widziałem (choć jeszcze nie całość). Świetna, naprawdę zabawna seria z mnóstwem cennych spostrzeżeń natury socjologicznej. Takiego nagromadzenia paranoi, neuroz i ludzkich dziwactw nie było nawet w "Pananoia Agent". A kwestia "I'm in despair" to teraz moja odpowiedź na wszelkie katastrofy i niepowodzenia w moim życiu... nawet te najmniejsze. Uciekł mi tramwaj - I'm in despair!



pawcio1o2 - Wt paź 21, 2008 8:32 pm
witam ma ktos moze jakiegos linka do da capo II szukam ale nie moge znalesc tych odcinkow moze ktos mi pomoc?

Nakłanianie do złamania regulaminu, post nie w temacie, radze przeczytac regulamin



Dark Rael - N lis 02, 2008 2:58 pm
No, co jest grane?

Ze tak zaczne wzorem pewnej reklamy. Przeciez nie wmowicie mi, ze nic nie ogladacie? Kogo chcecie oszukac?

Ja troche sie zachwycam ostatnio allison to lillia. Taka mila odmiana od otakowskich seriali, zadnego nya, kocich uszu, majtek. Takie historyjki, wlasciwie przygody okolowojenne, w ktore wciagani sa tacy mili normalni bohaterowie. Co prawda czasami jest to naiwne, bo dla generalnej widowni, tak zeby i dzieci mogly obejrzec i jakies wartosci wyniesc. Ale jest troche sensacji, tajnych misji, porwan, ratowania przyjaciol, pojedynkow podniebnych w samolotach z okr. I - II wojny swiatowej. Jesli chodzi o podobienstwa do kino no tabi, to troche by sie znalazlo prostej filozofii, ale ogolnie istnieje podobna wiez z bohaterami. Gdyby nie cieple i sympatyczne postacie, nie ogladalbym tego z taka chęcia. W pewnym momencie mialem silne skojarzenie z aria, kiedy rzecz dziala sie w miescie przypominajacym wenecije. Gdyby tych bohaterow wstawic do arii, szybko by sie zaaklimatyzowali - mialem wrazenie, ale to oczywiscie przesadne porownanie. Tak czy inaczej starym dziadom polecam, mile anime.



Grabiarz - N lis 02, 2008 5:41 pm
Brzmi ciekawie, może obejrzę z wnukami jak już sie zestarzeję

Ja korzystając z wolnych dni oglądam Natsume Yuujinchou. Seria jest magiczna, pełna ciepła, kiedy trzeba wesoła lub wzruszająca. Spokojne lato spędzane w małym misteczku, któżby nie lubił takich klimatów? Nawet wyraźnie uboga, rozmyta grafika sprawia wrażenie snu - można odpłynąć w ten świat i zapomnieć o codziennych problemach. Nie obejrzałem jeszcze całości, ale już uwielbiam tą serię i w pewnego tłustego manekineko



Góral - N lis 02, 2008 6:14 pm
No to może ja się wypowiem. Ostatnio (czyli jakieś 2-3 miesiące temu ;P) oglądałem Slam Dunk'a, czyli najsłynniejsze anime-tasiemiec traktujące o koszykówce. Gdyby nie to, że zdarzały się odcinki, w których pokazywano minutę meczu przez 20 min. (sic!), a na każdy epizod obowiązkowo składały się wszelkiego rodzaju reminiscencje seria byłaby całkiem niezła. Niestety ciągłe powtórki zmuszały mnie nazbyt często do stosowania opcji "skip forward" dzięki czemu 20 min. odcinek skracał się o połowę. Tym nie mniej serię przez większość czasu oglądałem z przyjemnością pomimo tego, że nie przepadam za koszykówką.
W skrócie serial opowiada perypetie największego rozrabiaki, który chcąc zdobyć względy dziewczyny - fanki koszykówki - wstępuje do drużyny koszykarskiej i przy okazji zaczyna nieustanną rywalizację z wschodzącą gwiazdą tego sportu, w której zakochana jest owa dziewczyna. W anime nie braknie bójek, zabawnych sytuacji, czy dramatyzmu, ale wszystko to jest jedynie tłem dla meczów. I choć niektóre starcia potrafią zainteresować po dłuższym czasie oglądanie tych samych zagrań staje się męczące. Muszę jednak nadmienić niewątpliwą zaletę rozgrywek - są one dość realistyczne i świetnie zanimowane pomimo tego, że seria jest dość leciwa. Nie uświadczymy tu więc bananowych strzałów, kamehamehy czy teleportacji jak ma to miejsce w innych anime z tego gatunku (PoT, Dash! Kappei).
Serię polecam przede wszystkim wielbicielom anime sportowych, jak również osobom, które chcą spędzić czas na oglądaniu relaksującej, zabawnej historii pod warunkiem, że mają zanik pamięci krótkotrwałej albo korzystają z playera z rozbudowanymi opcjami playbacku.


No, co jest grane?

Ze tak zaczne wzorem pewnej reklamy. Przeciez nie wmowicie mi, ze nic nie ogladacie? Kogo chcecie oszukac? :-D

(...)

No tak się właśnie składa, że aktualnie nie oglądam anime :P. Ostatnio czas spędzam na krytykowaniu Fallouta 3 i oglądaniu kultowego Star Treka z 1966 r., tudzież innych seriali konwencjonalnych ;) (jak Dexter, Pushing Daisies czy House).

P.S.
Hehe, wystarczyła drobna interwencja i od razu pojawiły się 2 nowe posty.



Ximinez - Wt lis 11, 2008 11:16 pm
Tengen Toppa Gurren Lagann. Patrze na plakat promo, patrze w oceniaczki kilku dużych serwisów i zachodzę w głowę o co chodzi? Wszędzie najwyższe noty, masa pozytywnych komentarzy... (was tu pomijam, bo zawsze zaniżacie oceny ) tylko za co? Niby kolejne anime z mechami, ratowanie świata, sporo kolorowej zadymy... jeszcze od Gainaxu. To żart chyba, przecież brzmi jak kolejny odgrzewany kotlet? Ile można... Otóż okazuje się, że można. A jeśli tak mają wyglądać odgrzewane kotlety to ja nie chce innej diety. Śmiało mogę powiedzieć że w kategorii 'rozrywka' seria jest numerem jeden. Może są lepsze anime o mechach, lepsze action anime, śmieszniejsze komedie etc. Ale to co mamy w Gurren Laggan to miks sprawdzonych pomysłów na najwyższym poziomie: Nietuzinkowe, sympatyczne postaci (pokażcie mi bardziej charyzmatycznego bohatera niż Kamina), piękna grafika, masa akcji, sporo humoru, genialna muzyka (OST ląduje u mnie w TOP obok Beebopa i GitS:SAC-ów). To anime nie jest specjalnie 'głębokie', mamy tu pokazane takie wartości jak przyjaźń, poświęcenie, walkę w imię przekonań. Morał? Wierzyć w siebie i nie poddawać się w życiu. Po co na siłę wprowadzać bóg-wie-jakie przesłania? IMO seria zasłużyła sobie na status kultowej - nie chcesz oglądać NGE z biblią w jednej ręce i antydepresantami w drugiej, FLCL jest dla ciebie niepotrzebnie zamotane, Dead Leaves pozostawiło niedosyt, Eureka 7 nuży? Szczerze polecam TTGL, nie będzie to czas stracony. Dla mnie to jedna z niewielu 10/10, w swojej kategorii nie do przebicia.



Sir_Ace - Śr lis 12, 2008 10:15 am
No i skończyłem oglądać Blue Gender. Pierwsza myśl - Starship Troopers zrobione przez Japończyków. I tak też było do samego końca.

+ Mocny nacisk na sferę psychiczną, uczuciową i relacje zachodzące między bohaterami
+ "Stara", klimatyczna kreska
+ Świetna muzyka

- Miejscami nuży (natłok akcji w środkowej części)

Początek genialny, środek nieco powyżej przeciętnej, ścisła końcówka trzyma poziom. Sam nie wiem dlaczego, ale seria kojarzyła mi się z Mugen no Ryvius, co powinno być niezłą rekomendacją



Luik - Pt lis 14, 2008 6:21 pm
No to tak z ostatniego miesiąca:
Strait Jacket - dobrze, że miało to tylko 3 odcinki. Jakby było więcej to albo bym nie obejrzał, albo potem żałował zmarnowanego czasu. Opowiadana historia nudna i przewidywalna, w wykonaniu graficznym nic zapadającego w pamięć, a i muzyka jakaś nieszczególna. Żadna z postaci nie wzbudziła mojej sympatii. Wyjątkowo średni średniak. Na szczęście tak samo jak na plus nie wyróżnia się też na minus. Osobiście znam wiele ciekawszych zajęć na 1,5h.

Hanbun no Tsuki ga Noboru Sora - to z kolei mi się spodobało. Bardzo fajnie się oglądało. Chociaż główny bohater to wyjątkowo durny typ, sama fabuła nawet niezła. Co prawda spodziewałem się czegoś dramatyczniejszego (jak to sugerował recenzje, które przed obejrzeniem przeczytałem), ale może to ja po prostu jestem niewrażliwy. Wykonanie na niezły poziomie, nie zauważyłem żadnych poważnych usterek.

Hellsing - duży zawód. Seria całkiem popularna i ogólnie ceniona, więc myślałem, że będzie dobrą rozrywką. A tu się wynudziłem. Co prawda nie aż tak bardzo, ale spodziewałem się czegoś lepszego. Fabuła pędzi niczym ślimak i w zasadzie nigdzie nie dochodzi. Historia może i niezła, ale w nudny sposób opowiedziana. Może miałbym lepsze zdanie o tym anime gdybym nie pokładał w nim tak dużych nadziei.

Iriya no Sora, UFO no Natsu - Całkiem niezłe, ale nic poza tym. Właściwie to nic wielkiego, ale nie nudzi, więc można oglądać.

Special A - Bardzo fajna rzecz Naprawdę przyzwoita komedia z ciekawie opowiedzianą historią. Jedna z najlepszych oglądanych przeze mnie w ostatnim czasie serii. Dawno się tak dobrze nie bawiłem (ostatnio chyba przy TTGL). Moim zdaniem warto na to poświęcić czas. Zwłaszcza, że czym dalej tym lepiej.



Ximinez - Pt lis 14, 2008 10:10 pm

Hellsing - duży zawód. Seria całkiem popularna i ogólnie ceniona, więc myślałem, że będzie dobrą rozrywką. A tu się wynudziłem. Co prawda nie aż tak bardzo, ale spodziewałem się czegoś lepszego. Fabuła pędzi niczym ślimak i w zasadzie nigdzie nie dochodzi. Historia może i niezła, ale w nudny sposób opowiedziana. Może miałbym lepsze zdanie o tym anime gdybym nie pokładał w nim tak dużych nadziei.
Zakładam, że oglądałeś serię TV, która poza kilkoma pierwszymi odcinkami ma niewiele wspólnego z fabułą mangi. Spróbuj położyć łapki na dużo ciekawszym (i ładniejszym) OVA - poprawia ono nadszarpaną opinię Hellsinga.



Shinyu - Pt lis 21, 2008 12:08 am
Jakoś ostatnio nie chce mi się chwalić obejrzanymi seriami. Widziałam Claymore ale żadnych inteligentnych przemyśleń nie mam, a temat Clannadu jest wciąż zamknięty i się zastanawiam czy zostanie kiedyś wyczyszczony i otwarty.

Za to jestem po pierwszej serii (czy też pierwszej połowie) Sayonara Zetsubou-Sensei, no i totalny zachwyt! Jak ja uwielbiam takie pokręcone, nielogiczne i ironiczne wytwory, pełne czarnego humoru. Co mi się nasuwa na myśl przede wszystkim, to że każdy z nas ma swoją manię, fobię, fetysz, a także każdy z nas ma zadatki na jakąś chorobę psychiczną. Anime jest przepełnione wyrazistymi postaciami z których każda jest niepowtarzalna, a na ich czele stoi bijący wszystkich na łeb sensei ze skłonnościami samobójczymi, popadający w rozpacz przy każdej możliwej okazji (chyba że ktoś mu ukradnie tę kwestię)... A piękny krajobraz ukazujący drzewo wiśniowe, uzupełniony o jakże istotny element jakim jest sznur (z wisielcem bądź bez) nabiera nowego charakteru i zachwyca tą artystyczną ekspresją. Oglądając "Sayonara..." poczułam, że odnalazłam coś czego tak bardzo mi dotąd brakowało.



h43m - Pt lis 21, 2008 12:41 am

temat Clannadu jest wciąż zamknięty i się zastanawiam czy zostanie kiedyś wyczyszczony i otwarty.
Moja wina, może przez mają niedbałość, ale przepraszam za opóźnienie.

Elfen jednak pozostanie zamknięty, chyba, że znajdą się ciekawe tematy oraz chętni do dyskusji, wtedy prosze o PW z info.



Grabiarz - Śr lis 26, 2008 10:20 am
Coś mi ostatnio odbiło i postanowiłem obejrzeć odcinek specjalny Dragon Ball: Yo! Son Goku and His Friends Return! Mogłoby się wydawać że powrót do świata który kochało sie całym sercem kilka lat temu będzie męczący, bo człowiek mimo wszystko trochę dorósł. Ale nic z tego, odcinek wybitnie komediowy, klimacik pierwszej serii (majtki, awantury, wyżerka) wrzucony chronologicznie pod sam koniec DBZ. Miło zobaczyć znowu prawie wszystkich sympatycznych bohaterów bez tych gniewnych spojrzeń i prężenia muskułów, za to z całym zaangażowaniem rwących rzodkiewkę Oczywiście bez walki się nie obyło, ale to raczej w konwencji lekkiej głupawki. Nawet biedny Vegeta zrobił się uprzejmy i troszkę zmiękł.
Ech, wspomnienia, nawet mi z radości gorączka spadła.



Tassadar - Pn gru 01, 2008 8:12 pm
Real Drive - czyli obyczajowy Ghost in the Shell. Szczerze powiedziawszy spodziewałem się kolejnej historii science-fiction będącej kalką sprawdzonych pomysłów na temat sieci, jednakże zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Anime ma w sobie niesamowite ciepło bijące z bohaterów i odrobinę klimatu znanego z Arii. Jak dla mnie jeden z poważniejszych kandydatów do miana najlepszego anime roku 2008.



zergadis0 - Wt gru 16, 2008 8:51 pm
Przed chwilą skończyłem oglądać Da Capo i Da Capo Second Season (pod rząd) i... kurcze, może mam małe wymagania, może mój poziom otakizmu wzrósł do niebezpiecznych wartości, ale... podobało mi się, naprawdę nie wiem, czego tak wszyscy się tej serii czepiają - że niby powtarza się? Że niby autorzy po raz któryś sprzedają to samo? W którym momencie? Jak dla mnie już pierwsza seria jest całkiem niezła, a druga jest od niej jeszcze sporo lepsza (lepsza oprawa a/v; lepiej poprowadzona, ciekawsza, mniej przedramatyzowana i wcale nie tak wtórna fabuła; poprawiony i tak już bardzo dobry design postaci (Kotori-chan~) + sporo ciekawych nowych bohaterek (z Aisią na czele - kolejny element, którego nie wiem czemu tyle osób się czepia)). Ogólnie moim zdaniem pierwsza seria zasługuje na tak z 7/10, a druga na 8/10. Natomiast czy polecam? Nie wiem, mi tam się podobało, ale ja chyba jakiś dziwny jestem .

PS. Jutro zabieram się za Da Capo II .



edo - N sty 25, 2009 11:27 pm
A ja niedawno skończyłam Utenę. Co prawda na początku pierwszego odcinka miałam pewne obiekcje (cuż, nie przepadam za dziewczętami rumieniącymi się i piszczącymi na widok swojej idolki), ale im dłużej oglądałam, tym bardziej się przekonywałam do serialu. Ostatecznie byłam zafascynowana-świetny teatr cieni, ciekawe postacie, wiele naprawdę udanych scen, no i oczywiście zakończenie. W jednym momencie poczułam lekkie obawy, czy nie przedłużają serialu na siłę (pojedynki z szermierzami czarnej róży), ale i te mi przeszły. Naprawdę ładne anime i chociaż teoretycznie nie w moim stylu, urzekło mnie. Niedługo pewnie napiszę coś o filmie.

Nadrabiam starocie, nadrabiam i nie mogę się w podsumowaniu wypowiedzieć:/



Dark Rael - Pn sty 26, 2009 10:43 am
Wlasnie, starocie... Ja tez nadrabiam i w podsumowaniu moze wolalbym wlasnie o nich napisac. Choć moje dwie nadrabiane starocie maja status klasykow ponad czasowych, az strach cos o nich napisac, zeby sie nie narazic fanom.

Lupin 3. Zlodziej dzentelmen. Zawsze obrabia tych, ktorych na to stac, rozwiazuje zagadki, karze zlych ratuje dobrych. Ideal? Ma slabosc do kobiet, szczegolnie jednej, ktora czesto pozbawia go ciezko zdobytego wymyslnym planem skarbu. Na jego tropie Inspektor Zenigata. Czesto juz go ma w kajdankach, nawet zamkniętego w celi! Ale spryt Lupina nawet stad potrafi wydostac go w mik.
Dzis malo kto lubi takie filmy przygodowe. Teraz Lupin okreslony by zostal co najwyzej blaznem, i to niezbyt zabawnym. Trudno mi wiec napisac ze to genialny serial, bo dzis i te postacie i te historyjki sa zbyt dziecinne. Oczywiscie kiedy zaakceptuje sie serial (mnie cierpliwemu dziadowi anime nie bylo mi trudno), to dobrze sie go oglada i ma sie ochote na wiecej. Troche tego jest. Sa tez niezle filmy.
Zastanawia mnie, czy pan watanabe i ludzie z sunrise nie wzorowali sie troche na lupinie, tworzac glownych bohaterow Bebopa? Jet, Spike i Faye, mają coś w sobie z Daisukego, Lupina i Fujiko.

O drugim starociu moze kiedy indzej.



sketch - Pn sty 26, 2009 2:11 pm
Ej! Co złego w starociach, hę?
Obecny "sezon ogórkowy" tylko do staroci nastraja. Ja wybrałam nadrabianie zaległości ze studia Ghibli. Wcześniej oglądałam tylko te nowsze produkcje: Mononoke, Spirited Away, Ruchomy Zamek... Więc nadrabiam! Miałam już sylwester z genialnym Totoro, nostalgiczny wieczór Powrotu do Marzeń, a przedwczorajszy dzień zdominował szlagier "Country Roads" z Szeptu Serca.
Hmmm, teraz to chyba jeszcze mi została Podniebna Poczta Kiki...



edo - Wt sty 27, 2009 9:42 pm
Też muszę Ghibli ponadrabiać, ze narazie obejrzałam jeno Laputę. W sumie dobra rzecz czasem takie starszawe tytuły. Ostatnio się ładnie rzuciłam wstecz, bo obejrzałam Gauche the Cellist. Taki sympatyczny film o początkującym wiolonczeliście. Właściwie pod względęm fabuły czy postaci nic wymagającego, ale pod względem realizacji bije na głowę nie jeden młodszy film. Strasznie sympatyczny rysunek-postacie nieco krąglejsze, z dużymi stopami, a zwierzaki dość pokraczne. A największym plusem jest muzyka. W końcu to film o muzyku, ale rzadko spotykałam się z taką masą dobranych utworów-większość (no z wyjątkiem Beethovena) jest przeznaczonych na samą wilonczelę, a jednocześnie zachowano różnorodność. Animacja gry na instrumencie jest bardzo ładna. Całkiem pocieszny film.

Drugim filmem o artyście, który teraz oglądałam, był Nitaboh. Produkcja młodsza i zupełnie inna, choć jak dla mnie słabsza. Właściwie najciekawszym elementem były dla mnie realia-XIX Japonia (podziały i szkolenie na medium). Nie mogłabym się doczepić, ale niektóre scenach dominowała nieco drażniąca egzaltacja (a to nowość w anime ). Pozatym graficznie i muzycznie poprawnie, tylko sposób rysowania oczu jest tutaj strasznie szpetny. Utwory tradycyjne np. na szamisenie wypadają dość dobrze, ale chóralne pasują jak pięść do nosa. Można nie trzeba, dla mnie warto było tylko dla pojęć i tła akcji.



eizo - Wt lut 10, 2009 12:46 pm
Ga rei zero to było dobre anime, ale zakończenie shitowate i denerwujące. Znowu ten schemat, że źli giną a dobrzy są nieśmiertelni i przeżywają. Choćby głupi pomysł twórców na ożywienie tamtych dwóch dziewczyn, które niby zginęły.
Poza tym anime wygląda na nie skończone. Ale I odcinek był fajny w przeciwieństwie do tego co napisano no azunime w recenzji.



Ximinez - Cz lut 19, 2009 2:59 pm
Napisy końcowe do Big O... 'Gawdamnit! Jak ja (nie) lubie takich zakończeń.' Od początku seria wydawała się japońską wariacją Batmana (podobne postaci, setting lat '20-'50, melancholia, ogromna, prawie, że spersonifikowana metropolia) ze stylizowanymi, wpasowanymi w klimat mechami, androidami i wydawało by się cykliczną formułą pojedynków z niebezpieczeństwem grożącym mieszkańcom i najbardziej amerykańskim zabarwieniem jakie widziałem w anime (projekty postaci, miasta, samochodów, muzyka (kapitalna zresztą). Początkowo zaciekawiła mnie otoczka. Na dokładkę kilka faktow: miasto 40 lat przed wydarzeniami dotknęła 'amnezja' - nikt nie pamięta co działo się przed tym czasem ani co dokładnie się wydarzyło, (chociaż zdarza się że ludzie zdobywają 'wspomnienia' sprzed katastrofy, nie koniecznie swoje), ludzie jednak dają sobie radę z normalnym funkcjonowaniem jak i obsługą sprzętu, żyją w granicach metropolii rządzonej przez wielką korporację, poza którą praktycznie nie istnieją żadne siedliska. Główny bohater, Roger Smith jest negocjatorem - osobą zajmującą się generalnie pośrednictwem i reprezentowaniem klientów na różnych polach - zarówno przy wręczaniu okupów porywaczom jak i odnajdywaniu zaginionych (a w dodatku jedną z niewielu osób posiadających wiedzę jak pilotować unikatową maszynę - Megadeusa). O ile na początku mamy do czynienia z obserwowaniem Rogera przy pracy, tak pojawiające się cały czas epizodyczne postaci jak i wydarzenia, których jesteśmy świadkami zaczynają stanowić sensowne elementy większej układanki. Całość pod koniec nabiera zawrotnego tępa i stajemy przed takimi problemami jak definiowanie naszego życia i osobowości przez wspomnienia oraz porównanie ludzkiego życia do narzuconej do odegrania roli (na szczęście nie jest to bardzo patetyczne i moralizatorskie, stanowiąc eleganckie uzupełnienie całości). No i najlepszy amerykański dubbing jaki słyszałem do tej pory (zjada japoński na raz, co ciekawe osoby podkładające głosy wystąpiły w Cowboyu Beebopie). Kurcze, są nawet kolesie podobni do Batmanowego Jokera czy Jeta z CB. Bandai/Sunrise pokazało, że potrafi robić nie tylko S-F z robotami. Solidna obiektywna jak tylko się da 8 (choć sam daje serii 9). Za słabo rozreklamowana elegancka (to chyba najlepsze słowo) perełka.



Col. Frost - Wt lut 24, 2009 2:52 pm
Ostatnie anime jakie obejrzałem to Baccano! Świetna seria, dawno nie oglądałem czegoś, co by mnie tak wciągnęło. Akcja strasznie zakręcona i przez dobre pół serii nie wiadomo w ogóle o co chodzi, a mimo to chce się oglądać. Wspaniałe postacie, kreska taka sobie, ale ja nigdy do niej większej uwagi nie przykładam i przecudny opening. Rzadko mi się zdarza przy każdym odcinku opa oglądać, ale tym razem tak zrobiłem. Zresztą bardzo pomaga w zorientowaniu się kto jest kim, bo bohaterów jest całe mnóstwo. Gorąco polecam.



Luik - Wt lut 24, 2009 7:12 pm
Z ostatnich to:
ChäoS;HEAd - Zakończenie jest wręcz okropne. Kiczowate i jakby specjalnie robione tak by znudzić standardowością i stereotypowym haremowym podejściem. Dwa ostatnie odcinki całkowicie do kosza. Ale to co wcześniej się pojawia jest moim zdaniem warte obejrzenia. Ciekawie porąbana fabuła i bohaterowie o widocznych problemach z samymi sobą sprawiają interesujące wrażenie, że twórca też do końca normalny nie jest. Mnie to wciągnęło. Świetna oprawa muzyczna

ef - a tale of melodies - Słabsza od 1 serii, ale wciąż świetna historia, o której trudno powiedzieć, czy to liryka w postaci anime, czy też anime w postaci liryki. Niesamowite wbijające się w pamięć sceny takie jak ta w której Yuuko pokazuje się Himurze i wypowiada ten druzgoczący ciąg słów świetnie spełniają swoje zadanie. Szkoda tylko, że Historie zaczynają się kończyć już w okolicach 9 odcinka, a nie tak jak w pierwszej serii gdzie napięcie rosło aż do samej końcówki ostatniego odcinka. Mimo to naprawdę świetny dramat.

Seto no Hanayome - bardzo sympatyczne anime o miłym trochę odmiennym niż zazwyczaj humorze. Na tle innych komedii wybija się powiewem świeżości i świetną konstrukcją niektórych gagów. Niesamowite ile da się osiągnąć jedynie uproszczeniem i karykaturą twarzy bohaterów zastosowanymi w odpowiednim momencie. Poza tym bardzo fajny opening. Część bohaterów raczej stereotypowa, ale część całkiem ciekawie wymyślona. W dodatku całość ma charakter trochę satyrystyczny. Zakończenie trochę kiczowate, ale i tak wspomnienia pozostają dobre.



Góral - Wt mar 10, 2009 7:44 pm
Nazbierało się trochę anime, które obejrzałem niedawno, a o których się tutaj nie wypowiadałem. Skomentuję tylko zupełnie najnowszą zdobycz, bo o reszcie napisać będę mógł pod recenzjami.
Jungle wa Itsumo Hare nochi Guu to zwariowana komedia, która faktycznie śmieszy (a nie jak to jest w przypadku Cromertie High School, Azumangi czy FLCL jedynie prostuje fałdy na mózgu), a przy tym ma interesującą fabułę i powalających bohaterów. Choć zwariowana, nie ma tu chaosu, elementów losowych czy dziwnych "wczytów" bohaterów. Wbrew pozorom anime nie jest głupie i prawie każdy odcinek zawiera jakiś morał. Na różne sprawy patrzymy z perspektywy 11-letniego, nad wyrost dojrzałego dziecka (w istocie dojrzalszego niż dorośli z jego najbliższego otoczenia), którego życie skomplikowało się jeszcze bardziej odkąd w jego domu pojawiła się mała dziewczynka o słodkich oczętach :). W każdym odcinku poznajemy inną, zwariowaną przygodę głównych bohaterów, ale w tle od samego początku widoczna jest poważniejsza historia.
Niestety mój marny opis nie jest w stanie wystarczająco zachęcić do ściągnięcia tej pozycji, dlatego radzę przyjrzeć się bliżej innym opiniom i najlepiej zerknąć na pierwszy odcinek.



Dark Rael - Śr mar 11, 2009 5:43 pm
Wlasnie z jungle jest ten problem, ze zaden opis nie oddaje wielkosci tego anime. Wlasciwie nie powinnismy zdradzac wieku bohatera, bo zdaje sie, ze to najbardziej odrzuca potencjalnych widzow, a nie ma wiekszego znaczenia dla odbioru serialu, on wcale nie jest dziecinny. Aha i nie poprzestancie na obejrzeniu screenow, one tylko zakrzywia wam rzeczywistosc tego anime.



Ximinez - Cz mar 12, 2009 11:24 pm
Zobaczyłem Sky Crawlers i mam strasznie mieszane odczucia. CG z walk powietrznych zrywa kask i nie bierze jeńców przy czym same modele postaci są, delikatnie mówiąc, okropnie ubogie. Muzyka znana od dawna (OST przed DVD): różne aranżacje motywu przewodniego, kilka innych utworów, przewaga ciszy w tle. Fabularnie dość interesująco, zarówno sam motyw 'młodych' pilotów jak i wojny korporacyjnej, ale... za dużo rzeczy zostaje niewyjaśnionych! Wiem, że to Oshii (choć nie jego scenariusz) i powinno liczyć się przesłanie, ale i ono jakoś specjalnie nie rzuciło mi się w oczy. Może powtórne obejrzenie pomoże, ale bardziej licze na interpretacje ze stron internetowych (chociaż z tego co pobieżnie sprawdziłem, bez znajomości powieści może być trudno ze zrozumieniem filmu). Ponadto masa smaczków: Kusanagi, baset, Pałac Kultury, Kraków, trochę polszczyzny w tle... Naprawdę liczyłem na coś więcej niż fajerwerki graficzne i dziurawą historię. Wszystko co zdaje się ładnie rozkręcać zaraz zostaje brutalnie przytłumione (np. zapowiadało się eleganckie bombardowanie i epicka batalia powietrzna... na nadziei się skończyło). Kolejna pozycja na mojej liście 'a mogło być 10'



Góral - Pt mar 13, 2009 11:17 am

Wlasnie z jungle jest ten problem, ze zaden opis nie oddaje wielkosci tego anime. Wlasciwie nie powinnismy zdradzac wieku bohatera, bo zdaje sie, ze to najbardziej odrzuca potencjalnych widzow, a nie ma wiekszego znaczenia dla odbioru serialu, on wcale nie jest dziecinny. Aha i nie poprzestancie na obejrzeniu screenow, one tylko zakrzywia wam rzeczywistosc tego anime.
Domyślałem się, że to anime na pewno ci się spodoba :D. Czy zdradzanie wieku bohatera może odstraszyć? Pewnie kogoś tak, dlatego napisałem, że anime wbrew pozorom nie jest głupie i że najlepszym sposobem na stwierdzenie czy oglądać czy nie jest ściągnięcie pierwszego odcinka. Można pobieżnie zerknąć na opinie nt. tego anime (w których zawsze oceniane jest wysoko), ale radzę w ogóle unikać skrinów. W zależności od tego na co się trafi można albo zostać odstraszonym (tu ukłon w stronę dziewczyn, jedna taka chciała mnie dodać na czarną listę gdy jej podesłałem to zdjęcie z dopiskiem "na pewno spodoba ci się to anime") albo po prostu zaspojlerować sobie i stracić element zaskoczenia i opadnięcia szczęki. Pomysły twórcy mangi zwalają z nóg, takie dobre.
Pierwszą OAV-kę (Deluxe) obejrzałem i jestem aktualnie w trakcie oglądania Finala, a mimo to anime dalej mnie nie nudzi. Przez tą serię zawiesiłem nudnego Code Geassa na 5 odc. i średniego jak na razie Xamd'a na 4 odc., i pochłonąłem ją w kilka dni. A tak w ogóle serię poleciła mi jedna dziewczyna, więc to nie jest tak, że Hare+Guu to anime tylko dla facetów.



Dark Rael - Pt mar 13, 2009 1:18 pm

A tak w ogóle serię poleciła mi jedna dziewczyna, więc to nie jest tak, że Hare+Guu to anime tylko dla facetów.

No wlasnie, mam wrazenie, ze polska plec piekna lubi takie antykawaii dziewczyny jak Guu, lekko wysmiewajace te totalna slodkosc maho-shojo. Guu caly czas kpi sobie ze stereotypu animowej lolitki, a reszta jej wturuje. Wlasciwie tytul ten jest wszechstronnym pastiszem anime szkolnego (bez rozroznienia shonen / shojo) i z perspektywy czasu bardzo udany.



Shinyu - Wt mar 17, 2009 11:04 pm
Już Wasza krótka wymiana zdań skłoniła mnie do tego aby zerknąć co to jest za anime. Zaciekawiliście mnie. Zobaczyłam trzy odcinki i tak, zdecydowanie chcę więcej. Myślę że gdy będę to oglądać bardziej wypoczęta to się pokulam ze śmiechu, bo pomysły są powalające, ale dzisiaj jestem trochę nie do życia. A Guu jest rzeczywiście cudowną postacią. I w sumie mając do czynienia z ciągle płaczącym i narwanym chłopakiem jakim jest Hare też miałabym ochotę go połknąć (to chyba nie jest spoiler z mojej strony, bo się dzieje już na początku).



P-chan - N mar 22, 2009 1:51 pm
Powiem tak ostatnio, jakoś zbytnio nie ciągnie mnie do nowości (choć nie które wydają się nader ciekawe), i wróciłem do oglądania klasyki, którą sobie akurat przypominam kolejny raz i to zrożnych powodów, jak choćby pierwszego Macrossa (oczywiście nie tego pociętego przez amerykanów i wchodzącego w skład ich tworu pod szyldem Robotech), którego nawet zamówiłem w orginalnym wydaniu (czekam tylko na to czy go jeszcze dostane), no i oczywiście ponownie pooglądałem nie zapomnianego (szczególnie u starszych fanów) Macrossa: DYRL.
Trudno powiedzieć co mnie przekonało do sięgniecia do klasyki, może sentyment, a może po prostu fakt, że meczy mnie powoli pchanie gdzie się tylko da grafiki komputerowej (może dlatego też za bardzo ostatnimi czasami nie przepadam za tym co robią amerykanie, zastanawia mnie tylko gdzie podziały się w ich dorobku takie filmy jak choćby Heavy Metal). Tak wole bardziej klasyczną animacje, bo na takiej się wychowałem, co nie znaczy że nie lubie komputerowej, ale po prostu muszę od takich zabiegów odpocząć. Z drugiej strony starsze tytuły mają swój urok i mimo czasami "topornej" animacji (szczególnie dla tych młodszych widzów, którzy napatrzyli się głownie na nowości), która może nieco od obecnej odstawać (choć takiemu Macrossowi: DYRL nie ma co tak naprawdę zarzucić), to jednak mają w sobie to coś, co sprawia, że potrafią bardziej cieszyć aniżeli wiele nowszych tytułów.



edo - Pn mar 23, 2009 7:37 pm
Tak zupełnie przy okazji: P-chan przez co zamawiasz anime?

Z ostatnio obejrzanych serii na plus zaliczam Princess Tutu. Po prostu urocze (oj, czyżbym zaczynała lubić magical girls--). Muzyki oceniać nie trzeba, całą serię czaiłam się na Prokofieva i się doczekałam:). Postacie polubiłam, rozbroił mnie też śmiech Ahiru, która ma naprawdę świetnie dobrany głos. Mimo paru schematów nie przewidziałam całkiem zakończenia i całą serię obejrzałam z zainteresowaniem. Ogólnie fajnie było. Rozczuliłam się.

Edit:Tak co do Tutu jeszcze. Zgadzam się z opinią, którą gdzieś po seansie przeczytałam-oglądając miałam wrażenie jakby to było jedno z moich pierwszych anime. Bardzo przyjemne uczucie.



sketch - Cz kwi 02, 2009 1:31 am
Noooo, się pochwalę: Ergo Proxy dziecko obejrzało, sesese.
Szczerze mówiąc znacznie fajniej mi się czytało azumowiczów przemyślenia na temat w komentarzach pod recenzją, którą uważam za bardzo dobrą. Szkoda tylko, że wcześniej nie wiedziałam, że odcinki były osobno reżyserowane. Brakowało mi jakiejś spójności w całości, teraz myślę, że to właśnie przez to. Wkurzyłam się też na pogarszającą się jakość rysunku i brutalne zabranie tego klimatu jakie anime miało w pierwszych kilku odcinkach. Generalnie mam takie smutne westchnienie troszkę, bo pomijając już nawet te wydumane czasem odniesienia filozoficzne (...i łza spłynęła mi po czaszce wielką kroplą, kiedy usłyszałam, jak Re-l wzywa imienia Derridy nadaremno ), to sama historia i nastrój jaki miało to anime wskazywał na spory potencjał. Rozwiązanie historii jednak za przeproszeniem z tyłka wzięte, no ale dobrnęłam do końca. Uff.
Dodam jeszcze tylko, że w kategorii najlepsza postać wygrywa Raul, którego wątek jako chyba jedyny mnie zaskoczył, na tyle, że dopiero w oczywistych momentach zapaliła mi się radosna żarówka wydając dźwięk "cziczing!". Bardzo ciekawie ten wątek pociągnięto, od sceny w centrum handlowym, po w zasadzie kompozycyjnie w klamrę ujętą również scenę z owego centrum.
A w kategorii najlepszy odcinek wygrywa słynny epizod, kiedy nie było wiatru, za to była krosta i włos zwisający z brody...



Sir_Ace - Pt kwi 03, 2009 7:36 pm

A w kategorii najlepszy odcinek wygrywa słynny epizod, kiedy nie było wiatru, za to była krosta i włos zwisający z brody...

Taak, to było piękne. Jeden z lepszych ep., jakie widziałem w całym życiu. Działo się głównie to, że... nic się nie działo, a mimo to tyle było w tym dziania się

A ja ostatnio przypominam sobie pierwszą serię GitS SAC, tym razem w pełni legalnie
Seria nienowa, a mimo to robi wrażenie.



sketch - Pt kwi 03, 2009 10:18 pm
Legalny SAC brzmi kusząco. Ja utknęłam na 21 bodaj odcinku i póki co nie ruszyłam się dalej (ale nadrobię, jak tylko ktoś mi ze znajomych pożyczy!).
Obejrzałam ostatnie odcinki Soul Eatera i drugiej serii Gundama 00. O ile pierwsza seria 00 mile mnie zaskoczyła, to pociągnięcie jej dalej spaprało sprawę na całej linii. Jeszcze do 10 odcinka jakoś mi się podobało, ale później to już tylko zgrzytałam zębami. Nie miałam wielkich oczekiwań, ale ciągły wyścig zbrojeń, migoczące kolorowe pyłki i kosmiczne fajerwerki były co raz to bardziej męczące, nie mówiąc już o tym, że z odcinka na odcinek całość jakoś traciła na wiarygodności. A bohaterowie, którzy jakoś tam wyglądali w serii pierwszej tutaj się kompletnie rozmyli. Podobało mi się, że położyli nacisk na wątek młodej parki Louise i Saji'ego (pomijając tego wątku rozwinięcie i zakończenie), a z kolei ładne rozwiązanie zaproponowali z Piris/Peris/Marie czy jak jej tam było. No, ale to były właśnie te odcinki w pierwszej połówce, a im dalej w las tym gorzej. Ciekawe co zmajstrują w wersji kinowej?



Sir_Ace - N kwi 05, 2009 9:20 am
Ja postanowiłem sobie tymczasowo darować następną. Panowie (a może i panie) z Sunrise już od dawna serwują nam odgrzane kotlety w postaci starych serii w nowej odsłonie. Raz wychodzi lepiej, a raz 00. Od starych patentów dostosowanych do naszych czasów wolę... No właśnie, stare patenty. Dlatego też od jakiegoś czasu oglądam 30 i 20 letnie serie Gundama. Paradoksalnie bije od nich świeżość



Góral - N kwi 05, 2009 2:21 pm
Obejrzałem właśnie zsubowany, najnowszy odcinek FMA i jestem zawiedziony. Nie podobało mi się właściwie nic, Opening jest do kitu, zarówno wizualnie jak i dźwiękowo (melodia kompletnie nie pasuje do czołówki), chociaż słowa piosenki są adekwatne do historii. Fabuła to filler, ni stąd, ni zowąd pojawia się jakiś wodny alchemik, mamy wtrącone na siłę wyjaśnienie dlaczego mają ciała ze stali, gagi dotyczące wzrostu Eda również zostały wrzucone na siłę i na końcu spory spojler, w którym widać, że Bradley to nie bezbronny dziadek (Armstrong ani bracia Elric nie mogli sobie dać rady z nim a Bradley załatwił go jednym ruchem)... Poza tym mieliśmy patetyczny moment kiedy Isaac wspomniał o ludzkiej transmutacji i nagle, moment później dostał bęcki. I co to miało być z tym komentarzem Kimblee, że niby skąd on wiedział, że Isaac poległ? Najgorszy jest jednak dobór seiyuu. Nie tylko wymienili osoby, które idealnie pasowały do postaci z mangi Arakawy (Bradley i Armstrong mówią teraz głosami dziadków, Roy kojarzy mi się z Uraharą z Bleacha, itd. itd.), ale co gorsza zostawili tych, którzy akurat mi działali na nerwy (z Romi Paku na czele - lubię tą seiyuu, ale do roli Eda zupełnie mi nie pasuje). Jednym słowem - porażka. Mam tylko nadzieję, że od następnego będą już się trzymać mangi (co sugerują końcówka pierwszego i zapowiedź następnego odcinka).

Edit:
Teraz se tak patrzę na seiyuu i okazuje się, że Armstronga i Bradleya grają te same osoby co wcześniej :]. Cóż FMA oglądałem ze 4-6 lat temu.



VampirLord - So maja 02, 2009 10:06 am
Ostatnio Skończyłem Saint Seiya (TV+OVA+MOVIES)

seria TV dosyć długa większość czasu bohaterowie walczą ze złem xD. Główny bohater jak to bywa ma większe szczęście od reszty i dostaje złotą zbroje i lepszy power. Dosyć stara seria więc kreska może się nie spodobać jak dla mnie to świetne szczególnie twarze i włosy co do fabuły to nic szczególnego walka z wrogiem anime podzielone na 3 jak by okresy
Ulubiony bohater mój to Shun czysta i dobra postać przeciwieństwo brata. uff ;D

OVA lepsza kreska no i dalsze losy bohaterów bo TV jakoś nie jest skończony niestety nie zobaczyłem ostatniego OVA więc nie mogę się wypowiedzieć ogólnie lepszy od TV

MOVIES - alternatywne historie bohaterów jak komuś mało z serii TV i OVA to można śmiało zobaczyć i to chyba tyle o Rycerzach Zoadiaku xD



Grabiarz - Cz lip 02, 2009 7:28 am
Overdrive - rewelacyjna seria. Zainteresowałem się tym tytułem ze względu na tematykę kolarską, ale spodobał mi się pod każdym względem. Świetnie pokazano tu przemianę głównego bohatera, który z totalnej ofermy zmienia się w twardego zawodnika. Wiem, że coś takiego mamy w każdej sportówce, ba, w każdym shounenie, ale tutaj jest to ukazane wyjątkowo wiarygodnie i wręcz da się wyczuć tę pasję, miłość do jazdy na rowerze, która rodzi się i z każdym dniem rozkwita.
Także przeciwnicy i koledzy Shinozakiego z drużyny to ciekawe osobowości, ukazano tutaj różne przyczyny, dla których każdy z nich zaczął jeździć. A Terao to chyba najlepszy animowy przyjaciel, jakiego widziałem od czasów Hiroshiego z Gravitation.
Mimo wielu dosyć podniosłych scen, można tu znaleźć wiele pierwszorzędnego humoru. Niektóre akcje wymyślane przez Shinozakiego, Fukazawe czy Yamato mnie osobiście zwaliły z nóg :>
Świetny opening i endingi, sama muzyka też z górnej półki (odpowiedzialny za nią jest pan Koh Uotani, autor między innymi rewelacyjnej muzyki z Haibane Renmei)
Sam wyścig był niesamowicie emocjonujący i ciężko było przewidzieć kto w końcu wygra. W niektórych odcinkach poziom adrenaliny skakał mi niebezpiecznie wysoko
Końcówka była wzruszająca, ale też optymistyczna, a ostatni odcinek był tak ciepły i sympatyczny, że chyba przez pare dni banan nie zniknie z mojej twarzy.
Zdecydowanie polecam, seria przyjemna, letnia i pełna młodzieńczej pasji. Prawdziwa perełka.



Góral - Cz lip 02, 2009 9:45 am
Trzy dni temu zacząłem, a wczoraj skończyłem oglądać trzymające w napięciu anime Kaiji. Od dawna żadna seria nie potrafiła mnie wciągnąć, gdy zaczynałem jakąś zwykle po kilku odcinkach ją porzucałem, ew. zmuszałem się do oglądania jeśli tytuł miał dobre rekomendacje (jak to było w przypadku przeciętnego Code Geass'a). Tymczasem natrafiłem na niepozorne, mało popularne i niesłusznie lekceważone anime o jednej z najstarszych rozrywek świata - hazardzie. Od razu zostałem wciągnięty w świat gier, w których stawką były nie tylko pieniądze, ale i życie.

Fabułę w tym anime uważam za genialną. Umiejętnie budowane napięcie, zwroty akcji, które, co ważne, miały sens oraz garść życiowej mądrości zaserwowana w nienachalny sposób to jej główne atuty. Aż dziw bierze, że przez 26 odcinków twórcom udało się przykuć mnie do monitora, choć cała historia obracała się głównie wokół jednej osoby uprawiającej hazard. Co prawda gdzieś w połowie nie czułem już takich dreszczy na plecach jak z początku (pewnie przyzwyczaiłem się do nadzwyczajnej dawki emocji jakie ten serial mi dostarczał), ale po zobaczeniu ostatniego odcinka miałem ochotę na więcej. I choć postacie nie są zbyt zróżnicowane (nic dziwnego, nałogowi hazardziści mają wiele cech wspólnych), nadrabiają to interesujący główni bohaterowie (Kaiji i osoby stojące za organizacją gier hazardowych). Warto też wspomnieć, że jest tu sporo krwi, dla osób lubujących się w brutalnych seriach jest to pozycja idealna, znajduje się tu bowiem wiele drastycznych scen, których nie widziałem nigdzie indziej.

Jeśli ktoś selekcjonuje anime kierując się grafiką sam sobie będzie winien pomijając tę perełkę. Szczerze polecam.

Edit:
Zapomniałem dodać, że to jedno z anime z kategorii "jeszcze jeden", tzn. po każdym odcinku człowiek chce koniecznie dowiedzieć się co będzie dalej.



Manni - Pt lip 17, 2009 7:00 pm
Podobnie jak Góral w kilka dni zjadłem całe Kaiji (które zresztą kiedyś zajawkowałem) i jestem pod wielkim wrażeniem tego tytułu. Znakomita fabuła, wyraziste postaci oraz psychologiczny realizm, którego mi niekiedy bardzo w innych tytułach tak brakuje. Jedna z nielicznych historii anime, w jakich zachowania bohaterów są tak realne, a ich motywacje zupełnie zrozumiałe. Do tego dochodzi mnóstwo przemyśleń dotyczących natury człowieka i wpływu pieniądza, ale przede wszystkim jest to historia o współczesnym świecie, gdzie nic nie jest oczywiste, każda sytuacja ma podwójne dno, szereg znaczeń i pułapek. Kilka mniejszych i większych wad - że choćby wspomnę tragicznego narratora i miejscami straszną łopatologię - nie umniejsza jakości tytułu. Jedna z najlepszych serii jakie widziałem ostatnimi czasy. Recenzja się pisze.

A teraz kilka przemyśleń dotyczących zakończenia: fakt, że Kaiji nie zauważył, że 'coś jest nie tak' przy motywie z pudełkiem to jedyny poważny zgrzyt fabularny. Czy bohater naprawdę wierzył, że ktoś, kto stoi za tym wszystkim będzie grał czysto? Czy poprzednie gry nie nauczyły go, że zawsze jest jakiś haczyk, że nigdy nie chodzi o szczęście, ale o jakiś trick. Naiwność bohatera w finale to jedyne, co mi tu mocno nie pasowało, ale sam brak happy endu oraz jego wymowa robi wrażenie. Teraz pozostaje tylko czekać na sezon drugi, który jest już w drodze!



Ximinez - So sie 01, 2009 3:42 pm
Przed chwilą przemęczyłem Bakumatsu Kikansetsu Irohanihoheto. Od początku nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Ślicznie wykonany tyuł od Sunrise, osadzony pod koniec epoki Edo, opowiadający historię młodego samuraja, którego przeznaczeniem jest zniszczenie liczącego ponad dwa tysiące lat 'artefaktu' (przeklętej głowy opętującej ludzi, najczęściej tych przy władzy, i kierujej ich działaniami aby zapanować nad światem (dobra, wiem, jak to brzmi )), biorącego dalej czynny udział w przemianach politycznych i nadchodzącej wojnie.
Wszystko fajnie się zapowiada, mamy poważnie wyglądające postaci, grupę teatralną szukającą zemsty na pewnym człowieku, jakieś tajemnice polityczne, eleganckie pojedynki... i nagle po 2-3 odcinkach wszystko się zaczyna sypać. I o ile Akidzuki biegający ze swoim cudownym mieczem z prędkością światła jest do przełknięcia (jeden epizod), tak shonenowe walki, które zaczynają się pojawiać wraz z każdym nowym elementem paranormalnym już nie. Później jest z górki: jednooki blond pół Japończyk- pół Brytyjczyk walczący dwoma rewolwerami i posiadający kompleks Edypa, wielki samuraj rozrywający ziemię swoim mieczem, japoński snajper, jakieś duchy, opętani zabójcy, brytyjscy agenci, francuscy rewolucjoniści, holenderskie statki, latające zamki, hiszpańska inkwizy... no dobra, z inkwizycją się trochę zagalopowałem, ale całą reszta jak najbardziej się znalazła. Ba, w ostatnich odcinkach mamy takie cuda wianki jak Joanne D'Arc, miecze świetlne (no prawie), przechodzenie na 'jasną stronę mocy', broń czy boskie wiatry wywołane bronią dźwiękową. Oczywiście wszystko wmieszane w tło wydarzeń historycznych i usiane rzeczywistymi postaciami.
Czyli niby fajnie? Otóż nie. Dlaczego? Bo konwencja się rypła parę razy w czasie serii. Ani to seinen jak się na początku zapowiada, ani shonen którym uraczono nas w paru odcinkach. Romansu pomimo skromnych chęci twórców tu też nie ma (Akidzuki jest emosamotnikiem, który uraczy nas jednym-dwoma zdaniami na odcinek, pomimo wiszącej mu na głowie niewiasty). Wątek polityczny jest ośmieszony przez wstawki paranormalne rodem z Sailor Moon, szpiegostwo pomimo pozornego znaczenia zostało mało wyeksponowane.
Komu bym to polecił? Pierwszy raz to chyba napiszę. Nikomu. Kompletnie. Nie ma tu ani jednego aspektu, który jest w stanie usatysfakcjonować jakąkolwiek grupę odbiorców. Całość skwitowałbym jednym słowem: chałowaty.



Sir_Ace - So sie 01, 2009 4:21 pm
Ostatnio totalnie pochłonęła Nana. Niby zwykłe telenowelowate shojou, ale moc w nim tkwi wielka. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu podpasuje, ale akurat ja pierwszy raz od lat kilu (dwóch ) w trakcie seansu wstałem, by rozmasować kark, popatrzyłem na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłem, że za trzy godziny pora budzić się do roboty
Zostało mi jeszcze kilka ep., ale postanowiłem sobie zrobić mały odwyk (ach, ten masochizm...).



Ximinez - N sie 02, 2009 5:09 pm
Łyknąłem sobie szybciachem OVA Getter Robo: Armageddon. Oparta na pomyśle Go Nagaia i wykonana przez Bandai. Jak na 1998 rok, ślicznie animowane. Co by o tym napisać? Wielkie roboty siejące rozpierduchę w szeregach najeźdźców z kosmosu. Na temat fabuły nie ma co pisać bo nie o to tu chodzi. Są za to 'zajebiści piloci' (a nie jakaś Gundamowa i Geassowa smarkateria) i 'szaleni naukowcy'. Wspominałem już, że mamy do czynienia z gattai i roboty kombinują się na kilka sposobów, czasem co parę sekund, siejąc przy tym nieprzerwanie zniszczenie? Niektóre nawet mają doczepione peleryny i używają do walki toporów i innej broni białej. Pod koniec nawet Jowisz (tak, ta planeta) ze swoimi 3 księżycami obrywają z jebitnego topora i lądują w 2 częsciach. Jeśli uważacie, że TTGL był zakręcony a Kamina jest synonimem męskości to jeszcze mało widzieliście. To jedna z takich serii. Tu się nie myśli i nie analizuje tylko czerpie niczym nie ograniczoną przyjemność z oglądania. 13 odcinków spokojnie starczy na 2-3 podejścia. Ludzie obeznani z dziełami sygnowanymi 'Go Nagai's ...' powinni wiedzieć czego się spodziewać:




Grabiarz - Pt sie 14, 2009 4:56 am
Niestety, skończyłem Xam'd Lost Memories. Niestety, bo te 26 odcinków to stanowczo za mało. Znacie serie, w których od pierwszych momentów ma się wrażenie, że to anime stanie się klasyką i będzie niegdyś czczone przez kolejne pokolenia dojrzałych fanów? To jest jedna z takich serii.
Anime powala na kolana wizją niesamowitego i skomplikowanego świata, mistrzowsko poprowadzoną fabułą, przy której nie raz zdarzy nam się przecierać oczy z zaskoczenia. Oprawy graficznej nie ma co opisywać, te statki powietrzne i rozległe plenery trzeba zobaczyć, tak samo jak posłuchać wyjątkowej muzyki.
Twórców należy pochwalić za to, że mimo wprowadzenia naprawdę ogromnej liczby postaci, każda ma do odegrania jakąś rolę, nie ma się wrażenia, że kogoś wepchnięto tu na siłę. Dojrzałe ukazanie relacji między ludźmi to kolejny mocny punkt.
To dość niecodzienne, że Xam'd jest jednocześnie jedną z najlepszych serii przygodowych, science-fiction i obyczajowych jakie miałem przyjemność obejrzeć. Mądre, zabawne, barwne i wzruszające anime
I chyba przy żadnym innym anime nie byłbym skłonny wystawić każdemu elementowi (fabule, bohaterom, grafice i muzyce) oceny 10/10 Jedno z najlepszych anime ostatnich lat, a może nawet i wszech czasów.



Sir_Ace - Śr sie 19, 2009 8:37 am
Genius Party, czyli kolejny. z długiej listy eksperymentów studia 4C. 7 niepowiązanych ze sobą historyjek, każda według zamysłu innego reżysera. Pierwsza to krótka (5 minut z hakiem) surrealistyczna animacja, z której ciężko coś zrozumieć, ale która od strony technicznej wprost powala. Następna to, w mojej opinii, czysty pastisz filmów SF. Coś jakby Tarantino postanowił zanimować atak kosmitów na Chiny. Śmiałem się i jednocześnie podziwiałem animację (najwyższa półka). Dalej mamy sporą dawkę czarnego humoru. Nie będę psuł efektu i napiszę tylko, że sporo tu świetnego CG. Następna opowiastka, Doorbell, nie szokuje oprawą (powiedziałbym nawet, że animacja jest wyjątkowo sztywna), ale niesie treść całkiem sensowną. Potem jest odwrotnie - oprawa powala, ale z sensem... A może i nie - mamy do czynienia z mini traktatem filozoficznym, który po translacji wydaje się być... bełkotem. Happy Machine, chyba najdziwniejsza część cyklu to jakby metafora życia, a Baby Blue (autorstwa Shinichirs Watanabe) to pozornie prosta historia 'Co by było gdyby na jeden zapomnieć o jutrze i przyszłości'.

Opis mocno chaotyczny, ale i w opisanym projekcie brak jakiejkolwiek spójności. Tak czy siak, naprawdę warto



Issina - Pn sie 24, 2009 7:06 am
Pierwsza to krótka (5 minut z hakiem) surrealistyczna animacja, z której ciężko coś zrozumieć, ale która od strony technicznej wprost powala.



Ximinez - N sie 30, 2009 4:11 pm
Zachęcony opinią Grabiarza obejrzałem Xam'd. I w zasadzie wszystko było by tak jak to ocenił i opisał gdyby nie jedno 'ale...'. To 'ale' nosi nazwę Eureka 7 i powodowało, że co parę minut oglądania nachodziła mnie myśl: 'przecież to prawie jak [projekt postaci/głos/powiązania/struktura świata/etc.]'. Gdyby nie poprzedniczka, Xam'd zasługiwał by na naprawdę wysokie noty. Wszystko stoi na wyśrubowanym poziomie, fabuła została rozłożona idealnie na 26 odcinków. Niestety mając za sobą (słabszą) Eurekę nie byłem w stanie w pełni zachwycić się tym tytułem. Tak na 8.5/10.



tatanka - Wt wrz 01, 2009 12:01 am
A ja sie zgodze z Grabiarzem - Xam'd genialnym anime jest i tyle
Nie wiem czy dalbym mu 10/10, ale 9.5 na 10 na pewno...i zgodze sie ze od dawna czegos tak dobrego nie ogladalem...

W ramach nadrabiania zaleglosci obejrzalem ostatnio Scarapped Princess i baaaaardzo mi sie podobalo. Spodziewalem sie czegos niemal glupiutkiego a obejrzalem wciagajacy, niesamowicie dopracowany graficznie, ciekawy serial w ktorym fantasy i science fiction ida krok w krok obok siebie. Glowni bohaterowie sa 100% pozytywni a mimo to nie nudni czy sztampowi, muzyczka jest sympatyczna i chcialoby sie jeszcze w momencie w ktorym nie ma juz nic wiecej...



Sir_Ace - Cz wrz 24, 2009 9:00 am
Legend of Galactic Heroes
Jestem jeszcze w trakcie, ale wydaje mi się, że mogę już docenić ogrom produkcji. Seria stara, długa, piekielnie dobrze (jak na swój wiek) narysowana, logiczna fabularnie, epicka i z genialnym OSTem (nie żadne jpopy czy rocki, ale prawdziwa muzyka klasyczna z Szopenem i Mozartem na czele!) - niemal ideał. Na początku myślałem, że to taki Gundam bez MECHów, ale seria zbyt dalece wykracza poza kanon. Jeśli szeroko pojęta 'jakość' drastycznie nie osiądzie, będzie to chyba najlepsze anime, jakie mnie w życiu spotkało.

Zastanawiałem się nawet nad sprowadzeniem sobie wydania (ma wyjść piękna zremasterowana wersja), ale cena jest astronomiczna ("Między 1000 a 2000$" [tak - między tysiącem, a dwoma tysiącami dolarów])....



sketch - Cz wrz 24, 2009 5:21 pm
Ja też oglądałam Xam'd Lost Memories ^^
Już jakiś czas temu zainteresowało mnie to anime, ale wystarczyło żebym zobaczyła opening by nabrać pewności, że oto anime, które będzie warte swoich 26 odcinków przesiedzianego czasu. No i było.
Zgadzam się z opinią odnośnie postaci- każda z nich miała swoje do odegrania w fabule i przy okazji ciekawą historię o sobie do opowiedzenia. Profile charakterologiczne nie były naciągane. Główny bohater nie był tak do końca główny, dawał się pokazać całej reszcie. Były świetne postaci kobiece (choć miałam wrażenie, że gdzieś tam ich charaktery już mi są znane na wstępie to jednak i tak zasłużyły sobie na moją sympatię).
Podobał mi się również ostatni odcinek, w którym dano jeszcze trochę czasu wszystkim bohaterom po wielkim finale, na wybrzmienie. Może trochę nie zaczaiłam dlaczego Akiyuki się odkamienił, ale epicki finał być musiał. No.
Polecam!



Grabiarz - N wrz 27, 2009 11:44 am
Było tego trochę ostatnio:

Daughter of Twenty Faces - bardzo sympatyczna produkcja w starym stylu, o dziewczynce wychowywanej przez grupę złodziei. Najmocniejsze punkty to masa ciekawych postaci, staranna grafika i cała otoczka serialu (lata 50). O fabule lepiej nie mówić, nie jest zbyt oryginalna, zdarzają się dobre momenty, ale jednak ilość zagrań, które już gdzieś się widziało jest zbyt duża. Niemniej, ze względu na to, że bohaterowie są bardzo inteligentni miło będę tą serię wspominał.

Moyashimon no rewelka, anime dla przyrodników i nie tylko. Komedia o świeżo upieczonym studencie Akademii Rolniczej, który ma dar widzenia mikrobów gołym okiem. Talent dość kłopotliwy, ale ileż z tym uciechy! Humor powala, bakterie są po prostu przesłodkie i aż chce się je hodować. W anime jest kilka bardzo pięknych kobiet no i scenki też niekiedy koncentrują się na sprawach damsko-męskich. Poza tym jest wiele aluzji okołobiologicznych i parę dość obrzydliwych motywów (związanych z bakteriami, fermentacją lub krowim odbytem). Mimo wszystko warto dać szansę

Ghost in the shell Stand alone complex po nudnawych filmach nie spodziewałem się niczego wielkiego i ogromnie się zdziwiłem. Odcinki ciekawe, wciągające, świetnie zrealizowane. I mało bredzenia o filozofii, a na pewno w lepszej formie. Bardziej przypadły mi do gustu odcinki Stand alone niż complex ale i tak warto było wydać te 3 dychy.

Melancholy of Haruhi Suzumiya 2 hmm, na 14 odcinków mieliśmy 8 cholernego endless eight. Ślicznie. Te pozostałe były niezłe. I nic poza tym. Aha, nienawidzę Haruhi. Jest tępą, chamską, egoistyczną wariatką. Tylko Kyon w tej serii trzymał dawny poziom. Ale i tak powinien wyrwać się Koizumiemu i dać w mordę najpierw jemu, a potem Suzumiyi

Guin Saga seria jeszcze się nie skończyła, ale już można coś o niej powiedzieć. Przypomina mi teledyski z lat 80. W tym sensie, że ludzie, którzy to tworzyli nie zdawali sobie sprawy ile śmiechu będą mieli widzowie. W każdym odcinku są sceny, które mnie niszczą swoją niezamierzoną absurdalnością. Rycerze po kursie ninja, gejowski różowo-żółty zamek, dziadek burzący ścianę mieczem, olbrzymi indianie w rajtuzach-dzwonach, szaleńczo zakochany w księżniczce wojak, którego monologi do siebie przypominają skrzyżowanie mowy Wertera i Mussoliniego Fabuła bez polotu, bohaterowie nudnawi (ale niektórzy drugoplanowi jednak mają ciekawe osobowości). Grafika bardzo dobra - lokacje z tej serii mogłyby zapełnić pół naszego survivoru. Muzyka to absolutne objawienie, arcydzieło (autorem jest pan od Final Fantasy)



Shinyu - N wrz 27, 2009 11:57 am
Oho, widzę że nie tylko ja znienawidziłam Haruhi. Moja ulubienica z pierwszego sezonu, teraz tak bardzo mnie irytująca. Aż wstyd mi jak myślę o tym, jaka wydawała mi się świetna i przebojowa. Teraz podzielam zdanie, nienawidzę rozwydrzonej gówniary. Tylko pytanie moje - 14 odcinków też zobaczyłam, czy to upragniony koniec czy będzie szło dalej?



Grabiarz - N wrz 27, 2009 12:03 pm
Z tego co kiedyś wyczytałem w tym sezonie to już finito, ale wizja trzeciej serii mnie osobiście przeraża



Issina - N wrz 27, 2009 5:33 pm
Spice and Wolf + OAVka Nigdy nie miałam weny, aby się za to zabrać. No ale zaczelo mnie intrygować to ciągle zachwalanie S&W, wiec poswiecilam się i zalaczylam pierwsze odcinki ;]
Spodziewałam się naprawde wybitnej i ciekawej przygodowki, a w praktyce prawie się zanudziłam.
Akcja z Chloe była w miare znośna, ale kolejna z pasterką ledwo co ukończyłam...
Na moj gust przy takich tytulach jak Mushishi czy Natsume (nie wiem czemu, ale akurat one mi się przypomnialy...) S&W wypada blado i po raz ktorys utwierdzam się w przekonaniu, że chyba mam spaczony gust, bo jak zwykle rozni się od ~wiekszości~

Yugo the Negotiator Całkiem fajny tytul. Choć z lekka naciągany pod paroma względami.
Akcja w Rosji. Niewiarygodna intuicja Yugo, że ta mała będzie znała brakujące cyfry do pierścienia.
No i udobrychanie tej pani generał, czy kim tam ona była... Oo
Ale ogolnie dawno nie widziałam dobrego anime akcji



edo - Wt wrz 29, 2009 8:08 pm
A ja znowu zaległości nadrabiałam...

Blood+ czyli miłe złego początki. Do 32 odcinka niezła seria przygodowa, z całkiem ciekawą fabułą i niezłymi rozwiązaniami. Niestety mam wrażenie, że akcja miała się zamknąć w 35 odcinkach (wtedy byłby koniec około napadu na kwaterę red shieldu, a nasiłę pociągnięto ją do 50 odcinków. Przez co przez około 17 ostatnich odcinków postacie działają na zasadzie pozytywek-powtarzają stare przypisane im kwestie i ulegają znacznemu spłyceniu do jednej melodyjki. Bardzo zmarnowany potencjał.

Kanon (2006)-całkiem miła seria z bardzo ładną grafiką (i piszę to chociaż za tym stylem graficzym nieprzepadam). Miejscami trochę przewidywalna i niepozbawiona wad wynikających z pierwowzoru (ach ten dobry przyjaciel wszystkich dziewczyn, bezinteresownie rozwiązujący ich problemy), ale zostały dość sprawnie wytłumione przez niezłą fabułę i klimat. Taka lekko magiczna, ale wciąż bezpretensonalna . Ogólnie na tak, zwłaszcza że polubiłam Shiori, która zdawała się należeć do nielubianego przeze mnie typu postaci.

c.d.n.



Grabiarz - Pt paź 02, 2009 7:07 pm
Jeszcze a propos Guin Sagi - warto ją obejrzeć, żeby wiedzieć na kim w dużej mierze Miura wzorował jednego z najbardziej udanych czarnych charakterów w mandze i anime Aldo Naris jest niczym daleki przodek Griffitha. Wojownik o pięknej, prawie kobiecej twarzy, kochany przez nieświadomych niczego poddanych, knujący wszędzie dookoła, na pytanie Istovana, czy chciałby zostać królem, on odpowiada, że pragnie zostać bogiem...

Cromartie High School chyba najbardziej oryginalna szkolna komedia jaką widziałem. Szkoła pełna sympatycznych zwyrodnialców, odwiedzana przez kosmitów, której uczniami oprócz bandziorów jest goryl i robot. Niee, to trzeba zobaczyć. Co mnie obchodzi ta obleśna grafika, pasuje tu jak ulał. Szkoda, że nie pokazali nauczycieli - byłbym w niebie.

Aha, jeszcze niedawno obejrzałem po raz sto któryś Króla Lwa. Nadal, po tylu latach film wywołuje ogromne emocje i robi niesamowite wrażenie. I nadal 90% anime nie dorasta mu do pięt. A pod względem muzyki to już żadne anime nie ma szans.



Manni - Pn paź 05, 2009 9:43 pm
A ja przypomniałem sobie dziś Metropolis, czyli jedno z moich pierwszych anime. I wrażenie piękną kreską i cudownymi tłami wciąż robi, muzyka wciąż zachwyca, i choć nie jest aż tak dobry jak go pamiętałem, to i tak wciąż robi b. dobre wrażenie. Miło wrócić do tego filmu.

Co do Króla Lwa - klasyk i podpisuję się pod twoimi słowami. Choć dla mnie na liście najczęściej oglądanego i najbardziej uwielbianego filmu Disneya króluje pierwsza część "Toy Story". Potem jest "Król Lew" .



Góral - Wt paź 06, 2009 6:30 am
A propos Cromertie High School. Dla mnie anime było wyjątkowo nudne, wymiękłem przy 7 epie. Po 7 odcinkach poczułem, że 700 mln szarych komórek mi zdechło, po 100 mln/odcinek ;). Zdecydowanie odradzam oglądanie (pomimo niezłych recenzji seria jest tak niedorzeczna, że szkoda tracić na nią czas). Myślałem, że coś takiego będzie w sam raz jako przerywnik w maratonie Star Treka jaki sobie urządziłem - myliłem się.
Z takich zwariowanych komedii szkolnych podobał mi się jedynie Ping Pong Club (humor tutaj był nawet bardziej prymitywny niż w CHS, ale przynajmniej miał sens). Jeszcze niedawno próbowałem się zabrać za Azumangę, ale też szybko odpadłem.

Kemono no Souja Erin do 38 odcinka.

Grabiarz już zna moją opinię, ale ponieważ nie każdy wchodzi na MAL-a (i to akurat w te jego części, w kórych jest moja opinia) pozwolę sobie na powtórzenie (i nie tylko).

Jak to dobrze, że Japończycy wciąż potrafią produkować anime, w których brak fanserwisu czy innych dziwactw dla śliniących się nastolatków. Anime, które jest całkowicie niewinne, bez żadnych podtekstów politycznych, erotycznych czy innych nieprzyzwoitych elementów. Anime, które spokojnie można by puścić dzieciom i mieć pewność, że nie wpłynie ono źle na ich psychikę. Przede wszystkim jednak Kemono no Souja Erin to anime idealne dla osób dorosłych, którzy chcieliby poprawić sobie nastrój, dostać zastrzyk optymizmu i zagłębić się na chwilę w wyimaginowany świat stworzony przez genialną Uehashi Nahoko.

Seria z początku jest dość nudnawa, powolne tempo akcji może niektórych odrzucić, ale szybko zaczyna robić się ciekawiej. Ja wczułem się w klimat błyskawicznie i bardzo polubiłem postacie. Gdzieś tak od 7-go odcinka stałem się fanem tej serii. Przemyślany i szczegółowy świat (takiego bogactwa fauny i flory nie ma nawet w Berserku), pełnokrwiste postacie, starannie prowadzona fabuła to jedne z licznych zalet tej serii. Tak jak w innej adaptacji książki Uehashi Nahoko Seirei no Moribito początek był świetny, a potem poziom spadał (końcówka to w ogóle była z nosa wzięta) tak w Kemono no Souja Erin każdy odcinek bardziej przykuwał mnie do monitora i po 34 odcinkach wciąż mi mało. 50 odcinków obejmuje 2 pierwsze tomy powieści pani Uehashi, a z tego co mi wiadomo powstają (powstały?) dwa kolejne i z niecierpliwością czekam na przeniesienie na ekran dalszych wydarzeń . Na wydanie owej powieści w Polsce raczej nie ma co liczyć niestety (ba, nawet nie wiem czy po angielsku w najbliższym czasie pojawi się wydanie). Tak czy inaczej zachęcam do obejrzenia pierwszych siedmiu odcinków (wcześniej nie radzę przerywać seansu, bo tak naprawdę nie będzie się wiedziało nic nt. KnSE).

Na pewno nie każdemu spodoba się ta seria, nie ma tu fajerwerków, okazjonalne walki, które się pojawiają nie obfitują w wodotryski, jest tu wpleciona odrobina moralizatorstwa (ale nienachalnie), pojawia się sporo przyrodniczych terminów... Ja to kupiłem. Właściwie to anime można by zakwalifikować do gatunku proza życia. Przede wszystkim reakcje bohaterów są naprawdę realistyczne, a historia jest dość prosta przez co anime paradoksalnie jest niebanalne. Dzisiaj twórcy często próbują każde wydarzenie opisać na okrętkę, zagmatwać jak się da, nadmiernie przedramatyzować. W KnSE tego nie ma i to mnie m.in. urzekło. Nie chcę też zdradzać wszystkich smaczków jakie oferuje seria (musiałbym lekko zaspojlerować), jak zdecydujecie się na oglądanie to radzę unikać wszelkich opisów by przypadkiem nie zepsuć sobie niespodzianki. W każdym razie seria powinna nie raz zaskoczyć. Właściwie poważne wady ma dwie: beznadziejne postacie Nukku i Mokku (wprowadzone zapewne dla młodszych widzów, służą jedynie jako klauny) i stosunkowo częste recapy. Jakbym miał obiektywnie oceniać serię dostałaby na razie ode mnie 8, ale tak zżyłem się z główną bohaterką, a i samo anime mnie tak wciągnęło, że namieszało w moim rankingu ulubionych serii.

Odc. 38

Królowa jest kapryśna i głupia, ale zgadza to się z tym co już wcześniej widzieliśmy. Kapryśna, bo koniecznie chciała czegoś, co wprawiłoby w kłopot wiele osób. Wyraźna niechęć Esal do spełnienia jej żądania została przez nią zignorowana (albo była taka głupia, że tego nie wyłapała). Głupia, bo bez cienia strachu weszła do legowiska bestii myśląc, że jako królowej nic nie może jej grozić, lol. A najlepszy był księciunio, zachęcał jeszcze bardziej królową żeby została pożarta :D. Szczerze wątpię, by królowa znała prawdziwą historię powstania jej kraju, choć z drugiej strony jako sędziwa kobieta i osoba o najwyższym statusie społecznym coś o uszy powinno jej się obić. Tylko że w takim razie musiałaby mieć charakter Daihmiyi, bo wiadomo czym skończyłaby się hodowla ohju (chyba, że znów odpowiedzialny za to jest mały móżdżek złotookiej staruszki). Wkurzyła mnie szczególnie po tym gdy na szantaż i groźby bratanka/siostrzeńca (właśnie, kim jest dla królowej Daimiya?) zareagowała mówiąc: "wybacz mu, traci nad sobą panowanie gdy zobaczy piękną dziewczynę". Bardzo możliwe, że groźby akurat nie dosłyszała (chyba, że rzeczywiście jest tak głupia na jaką nie wygląda), ale na molestowanie i złapanie ręki Erin wbrew jej woli tak pobłażliwe pouczenie jest skandaliczne !!! Żądam satysfakcji ;). Tak bardziej serio, rozumiem, że nie chciała zawstydzać czy poniżać, bądź co bądź niemal boskiej osobistości więc wybrnęła z sytuacji łagodząc ją i banalizując (och, on już taki jest, wybacz).
Nie zmienia to faktu, że królowa nie potrafi dostrzec prostego schematu - gdy pojawia się niebezpieczeństwo jest ono przeważnie na imprezce/wyprawie organizowanej przez jej bratanka/siostrzeńca i jakimś cudem jemu nigdy nic się nie dzieje i nigdy nie jest celem, a przecież skoro wina często zwalana jest na zwolenników "Duke'a" to z jakiej racji miałby on przeżyć? Należałoby wybić całą rodzinę, by nikt oprócz Duke'a nie ubiegał się o władzę. Wygląda mi na to,że jednak jest zbyt głupia (naiwna?) i nie nadaje się do rządzenia. Kierując się zasadą silniejszego, księciunio powinien zasiąść na tronie.
Idąc dalej, myślę, że nie tylko dla mnie to, że przy rzece księciunio będzie planował kolejny atak było w miarę oczywiste skoro zajmował się organizacją podróży. Nie podejrzewałem jednak, że wykorzysta do tego toudy zamiast łuczników, którzy mieliby łatwe do trafienia cele (chyba, że ukryliby królową za parawanami i skorzystali z kilkunastu łódek tego rodzaju dzięki czemu na trafienie jej byłyby mniejsze szanse). Jest to świetny sposób na poprowadzenie fabuły do przodu, bo teraz Erin będzie mogła pokazać na co stać ją i Lilana. Sprawy znów się ostro zagmatwają :]. Mam tylko nadzieję, że Erin za nic nie zgodzi się na propozycję królowej by przenieść siebie i rodzinę ohju (beast-lordów czy jak ich tam zwać) do Lazalm.
W tym odcinku najbardziej zaimponował mi jednak Kirik(u), nie puścił pary z ust i nie powiedział o Erin księciuniowi. Nie skłamał Esal mówiąc, że nie wspomni słowem o poskramiaczce bestii. Jest to tym bardziej godne pochwały ponieważ było wielce prawdopodobne, że prędzej czy później Daimiya dowiedziałby się o Erin i mógłby mieć pretensje do swojego podwładnego, że nie poinformował go o istnieniu tak niezwykłej osoby. Oczywiście jest możliwe, że nie odzywał się, bo bał się, że zostanie wyśmiany albo powiedział, a księciunio nie uwierzył, ale wątpię w to. Inaczej jestem niemal pewien, że Daimiya pierwsze co by zrobił po przybyciu do Kazalm to odnalezienie Erin i sprawdzenie pogłosek.
A! Jeszcze jedno. Bardzo spodobała mi się scena, w której Ial wymawia imię Erin i vice-versa. Z reguły nie cierpię romantycznych wstawek. Rumieńce, wzdychanie, ochy i achy podczas wpatrywania się w ukochaną osobę drażnią mnie. Tutaj jednak zainteresowanie drugą osobą jest pokazane w subtelny sposób, "zwykłe" zerknięcie i wypowiedzenie imienia bez szczególnej intonacji, po prostu mistrzostwo.

Niedawno zabrałem się też za oglądanie Full Metal Panic! i seria trzyma niezły poziom, choć za dużo romansu jak na mój gust.



edo - Śr paź 07, 2009 7:48 pm
Sisters of Wellber-aż dziw że jakoś to przemęczyłam. Słabiutka seria z dość ładnym projektem postaci (ale już nie animacjami-potrafi tak brzydką, komputerową animacją podróży przybić, że aż strach). Niestety największy defekt to fabuła i postacie (nie ma to jak do ukrywającej się księżniczki w głos wołać "księżniczko", zwłaszcza w miejscach publicznych). Realizm też potraktowano strasznie-samoleczące się rany, które parę chwil wcześniej uniemożliwiały chodzenie lub "pośpiech" w podróży dziewczyn. Ogólnie nie radzę.

Patalliro Saiyuki!-krótkoodcinkowa komedia. Niestety nie dla mnie. Miałam nadzieję na bezczelną parodię yaoi (bo ku temu warunki były), a otrzymałam raczej nudnawą komedię, z raczej urwanym zakończeniem. Potencjału Hsi Yu Chi też nie wykorzystuje. Może spodobałaby mi się bardziej gdybym obejrzała Saiyuki. Chociaż radość miała, jak Takehito Koyasu w roli Banko. Nie żebym go specjalnie lubiła, ale postać mi się idealnie skojarzyła z Tougą z Uteny.



Grabiarz - So paź 17, 2009 1:21 pm
Znowu mnie ostatnio na romantyczne historie wzięło.

Aria - jestem tak mniej więcej w połowie II serii (Natural). Zrobić anime, w którym nic się nie dzieje, a jednocześnie widz się nie nudzi, to trzeba umieć. Wraz z oglądaniem kolejnych odcinków nić przywiązania do kotów i gondolierek staje się tak mocna, że na bank będę tęsknił za tym klimatem ulotnej chwili po skończeniu serii. Ale to za całą wieczność. Póki co, chwilo trwaj
Obejrzane dzięki rekomendacji Tassadara

Yokohama Kaidashi Kikou oavka opowiadająca o życiu Alphy, kobiety-robota w świecie przyszłości. Ekranizacja jednej z najlepszych mang w historii. W zasadzie wyjątkowość mangi zaczyna się odczuwać tydzień, miesiąc po jej przeczytaniu. Refleksyjny klimat świata po kataklizmie, w którym przyroda powoli odzyskuje to, co kiedyś zagarnął człowiek. I gdzieś tam, na uboczu niewielka kawiarenka prowadzona przez główną bohaterkę. Czas płynie powoli, lecz nieubłaganie. Alpha widzi jak jej ludzcy przyjaciele rosną, dorastają i starzeją się. A ona wciąż jest taka sama - pogodna, uśmiechnięta. Polecam najpierw mangę, potem te 4 odcinki. Coś pięknego.

I na dokładkę Letter Bee - Light and blue night fantasy odcinek pilotażowy nowej serii shounen. Niebywałe, ale wzrusza prawie do łez. Wprowadzenie do świata wiecznej zimowej nocy okazało się jednocześnie przepiękną opowieścią o wierności i przyjaźni. Jeśli seria pójdzie w kierunku bardziej wędrownej i nastrojowej przygodówki niż nawalanki, będzie super. Na razie jestem zachwycony

Po obejrzeniu Natsume Yuujinchou, Arii, YKK, sformułowałem taką tezę: Najbardziej romantyczne są takie serie anime, w których nie ma wątku miłosnego, lub pojawia się on epizodycznie. Dziwne

I jeszcze trochę narzekania na fansuberów. Wyszły już pierwsze odcinki Aoi bungaku, Trapeze i Kaidan restaurant. Te dwie pierwsze mają wielki potencjał by być czymś wybitnym. Z oczekiwanych przeze mnie tylko Brama piekieł 2 jest subowana na bieżąco. Będzie się trzeba kiedyś wziąć za ten japoński.



Góral - Cz paź 22, 2009 8:24 pm
Zacząłem Hokuto no Kena tylko po to, by zobaczyć wspomnianą scenę sparodiowaną w Gintamie. Na razie jestem po 23 odcinkach i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to idiotyczna wręcz fabuła (0.1 CHS-a bym dał, gdzie CHS to Cromertie High School, najmocniejsza jednostka głupoty w układzie MiA). Od razu skojarzył mi się Daimos, w każdym odcinku inny boss, ale za każdym razem takie samo zakończenie, te same transformacje (to rozdzieranie koszulki to największa tandeta jaką widziałem w jakimkolwiek anime), te same gadki i odgłosy a'la Bruce Lee... Tak samo jak w Daimosie przeciwnik wolał wysyłać kolejnych bossów pojedynczo zamiast chmarę dać od razu i byłoby po krzyku. No, ale co tam. Dodać do tego wkurzającą dziewczynkę, która potrafi wypowiedzieć tylko jedno słowo (Ken) i będziemy mieli obraz klasyka.
Tym nie mniej, pomimo tych i wielu innych wad serial ogląda mi się świetnie i te 23 odcinki zleciały mi jak z bicza strzelił. Seria ma klimat. Chyba jedyne anime, które kojarzy mi się z Falloutem (oglądałem jeszcze kilka innych osadzonych w postapokaliptycznym świecie, ale dopiero w HnK-nie dostrzegłem elementy, za które m.in. uwielbiam najlepszą grę jaka kiedykolwiek powstała, czyli F1).

Tak poza tym oglądam Gintamę (dziś skończyłem 180 odc.), Kemono no Souja Erin oraz Cross Game. Wszystkie trzy animce gorąco polecam (zwłaszcza dwa pierwsze tytuły).



Tixon - Pn paź 26, 2009 11:15 pm
Ostatnio udało mi się obejrzeć Bleach Movie 3: Fade to Black. Od samego początku widać poprawę grafiki i znakomite ujęcia bohaterów. Na ścieżkę dźwiękową składają się stare, ale sprawdzone kawałki (Number One, mniam), intryga jest obiecująca. Bo oto Kurotsuchi zostaje napadnięty w swoim własnym laboratorium, traci najnowszy eksperyment oraz pamięć, napastnik zaś używa zdobyczy do spowodowania sporych zniszczeń w Soul Society oraz... unieszkodliwienie Kenpachiego. Całe zamieszanie powstaje w celu porwania Ruki, o której zapominają wszyscy... prócz Kona. Po chwili i Ichigo, który wyrusza w poszukiwani rozwiązania do Soul Society, by tam okazało się, że nikt nie pamięta żadnej rzeczy z nim związanej, co więcej, jest ścigany z powodu swojej maski.
Perspektywa Ichigo vs Gotei 13 - mniam. Cóż jednak z tego, skoro kończą się zalety (plus jednej, ale to na koniec), a rozpoczynają wady? Przede wszystkim rażą błędy logiczne (Urahara w Soul Society!), nieporadność kapitanów, z których chyba żaden nie odważył się na Bankai na przeciwniku (szybki myślowy przegląd - Mayuri się nie liczy, zrobił to przed, Hitsugaya jak zwykle popisuje się przed fanami pod końcówkę, zaś Komamura użył swego dopiero na Ichigo), rozczarowanie walką - ani jedna nie jest chociaż na zadowalającym poziomie, nie mówiąc już o przewidywalności - doskonale wiadomo, kto kiedy wejdzie na scenę, co ssie. Jeszcze bardziej denne jest spalenie wątku napędzającego fabułę - zapowiadało się ciekawie i niejednoznacznie, a skończyło przewidywalnie i tandetnie.
Ostatnim pozytywem są ładne scenki przypominające najważniejsze sceny z serii; nadają one całkiem znośny klimat i pokazują, jak można zmarnować świetny potencjał. A wystarczyło mniej bzdurnych walk z wężami, a więcej Ichigo vs Gotei i pracy nad choreografią (i smaczkami - tyle zmarnowanych okazji), by było to bardziej zjadliwe.

Poziom filmu dosyć mizerny - 4/10.

Zaraz po tym Bleach: The Sealed Sword Frenzy, czyli 30 minutowy OVA, który ma mizerną warstwę fabularną, ale nadrabia to klimatem i humorem - czyli wygląda tak, jak powinien wyglądać film Bleacha. Fabularnie to ma nie powalać i nie powala, za to jest masa gagów z postaciami (znakomite kłótnie Renji z Ichigo, Zaraki i jego wyczucie kierunku, Tōshirō i jego wzrost); w walce zaserwowano powtórkę motywu z Byakuya, ale to nie razi, jest też masowe cięcie Pustych, którzy to nie są przeciwnikami na poziomie kapitanów i to widać. Powala jednak to, co jest po zakończeniu akcji, razem z napisami końcowymi - urocze



Góral - Pn gru 14, 2009 7:57 pm
Skopiowane z MAL-a:

Zacząłem oglądać Votoms'a (do 23-go odcinka na razie) i jestem mile zaskoczony. Ogląda mi się go błyskawicznie i mam ochotę na długie seanse przy nim. Przede wszystkim jest tutaj jeden z najfajniejszych protagonistów jakiego miałem okazję oglądać w anime. Czasem co prawda niektóre zachowania pewnych bohaterów są mało realistyczne jak wyrzucenie kufra ze złotem żeby ratować ledwo co poznaną osobę, ale w ogólności jakichś nieścisłości tu nie stwierdziłem. Co więcej rozwiązanie akcji jest bardzo często przeprowadzone z pomysłem jak wrzucenie racy do furgonetki żeby wypłoszyć stamtąd Chirico albo wspomniane przeze mnie wywalenie pieniędzy. Najbardziej jednak urzekł mnie w tej serii jej klimat, osiągnięty w dużej mierze dzięki świetnej muzyce i udźwiękowieniu. Jeśli seria utrzyma poziom to ma szanse trafić na wysokie miejsce w moim rankingu.



edo - Pt sty 01, 2010 5:04 pm
Mi się wreszcie udało coś obejrzeć do końca:D

Natsume-seria w której się zakochałam (mimo paru nazbyt sentymentalnych odcinków). Ładne, proste i przyjemne, czyli w sam raz na tę porę roku. Wielki plus też za większość głosów, które są piękne (chociaż jak Kamiye wykonywał monologi wewnętrzne, to włączał mi się zgrzyt i wspomnienie Takemoto z H&C). W każdym razie już jestem w trakcie drugiej serii.

Renkin San-kyuu Magical Pokaan- a to był zły pomysł. Długo to męczyłam, ale nie lubię zostawiać niedokończonych serii. Jak na komedię nie sprawdza się-fakt niektórych odwołań itp. napewno nie załapałam, ale trudno było znaleźć jakikolwiek zabawny punkt . Fabuły nie ma, bo to zbiór pojedyńczych opowieści o dziewczątkach nie z tego świata (a z podziemnego). I choć taka forma świetnie się sprawdz przy komediach, tutaj właściwie nic nie dawała. Uwaga-radzę się nie sugerować openingiem, on jest zupełnie z innej bajki.



Góral - So sty 23, 2010 1:32 pm
Romeo no Aoi Sora
Anime na podstawie powieści Lisy Tetzner Die schwarzen BrĂźder (choć angielska wikipedia podaje, że to jej mąż był autorem powieści, Lisa Tetzner ją zaczęła i to jej nazwisko widnieje na okładce nawet teraz) opowiada historię włoskiego chłopca, który by ratować rodzinę przed śmiercią głodową dobrowolnie daje się sprzedać za 25 lirów, by przez niemal rok pracować jako kominiarczyk.

Pierwsze 6 odc. oglądałem 2 miesiące (sic!), kolejne 27 - 2 dni (żeby nie oszukać, minęło 57 czy 58 dni odkąd widziałem pierwszy odcinek zanim zabrałem się za 6 czy 7). Z początku anime nudziło mnie, ot typowy dramat ukazujący sielankowe życie ubogiej, acz szczęśliwej - do czasu pewnego zdarzenia - rodziny. Sama tragedia, która ich spotkała zamiast wzbudzić we mnie uczucie litości bądź współczucia wywołała jedynie zdenerwowanie, a na myśl przyszło mi, że ci frajerzy na to zasłużyli. Gdy jednak zmieniło się miejsce akcji moje wcześniejsze znużenie i frustracja wynikająca z patrzenia na dających sobie napluć na głowę ludzi minęły i powoli zacząłem wciągać się w opowiadaną historię, która z dramatu zmieniła się w przygodową. Nowe postacie, które się pojawiały zaś były znacznie ciekawsze niż te, które dano mi było poznać na początku. Zdarzały się co prawda nierealne bądź wyjątkowo naciągane rozwiązania fabularne jak np. rozpalanie ogniska w jaskini choć padał deszcz (bohaterowie nie mieliby szansy na znalezienie paliwa - suchego drewna - a już tym bardziej nie daliby rady wzniecić ognia nawet na chwilę choćby dlatego, bo chwilę wcześniej pływali w morzu), upadek z dużej wysokości przy zerowych obrażeniach, powalanie dorosłego jednym ciosem przez dziecko, skok wzwyż dziecka na wysokość większą niż jego wzrost, nadmierna wiedza niektórych bohaterów, itd., ale nie przeszkadzało to w oglądaniu, a momentami wręcz uatrakcyjniało fabułę.
Obiektywnie anime dostałoby ode mnie 7 lub 8 za całokształt (historia była dość naiwna, nie brakowało moralizatorstwa i koniec końców widać było, że seria ta skierowana jest do dzieci), ale pomimo wad przez większość czasu łapałem się na zaciskaniu zębów i wydzielaniu adrenaliny (co rzadko mi się zdarza przy oglądaniu anime). Poza tym idealnie przemówił do mnie motyw przewodni serii, czyli przyjaźń. Prawdę mówiąc nie widziałem jeszcze anime, serialu ani filmu, które tak wspaniale odwoływałoby się do tego uczucia i w tak znakomity sposób pokazywało jego potęgę (choć może przedstawiało naiwne spojrzenie było ono wielce interesujące). W ogólnym rozrachunku perypetie Romea, Alfreda i pozostałych kominiarczyków podobały mi się bardzo, zakończenie mnie usatysfakcjonowało i miałem ochotę na jeszcze. Stąd tytuł trafił do ścisłej czołówki mojego rankingu anime i minie sporo czasu zanim zapomnę o nim i jego bohaterach. Polecam.

P.S.
Jakby ktoś chciał je obejrzeć służę pomocą jak w łatwy i szybki sposób je zdobyć (i nie mam tu na myśli torrentów). Grabiarz zresztą może to potwierdzić ;).


Strona 6 z 7 • Zostało znalezionych 1339 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7